Żeby stać się medialnym dysydentem, Zapata musiał umrzeć. Był skromny i małomówny. Nie krytykował władz w błyskotliwych frazach, które łatwo podchwytywaliby zagraniczni dziennikarze. Nikt więc o nim nie słyszał. Należał do mało znanego Ruchu Alternatywa Republikańska i do Krajowej Rady Oporu Obywatelskiego. Był hydraulikiem. Pierwszy raz aresztowano go w 2002 r. za udział w manifestacji ulicznej. Potem trafił do więzienia podczas Czarnej Wiosny, w marcu 2003 r., razem z 75 innymi opozycjonistami. Po kilku tygodniach wyszedł, ale chwilę później znowu go zamknęli. Tym razem za obrazę autorytetu. Wyrok, który rozpoczął jego ostatni etap życia, brzmiał: trzy lata.
W styczniu 2005 r. w więzieniu Taco-Taco w Pinar del Rio Orlando ogłosił swoją pierwszą głodówkę. Dostał kolejne lata do wyroku. Cztery lata później, będąc już w więzieniu w Holguin, oskarżono go o zniewagę i zakłócanie porządku w instytucjach penitencjarnych. Kara: dodatkowe 10 lat. Do odsiadki zebrało się w sumie 36 lat.
W Holguin Zapata był ulubionym celem presos-sicarios, czyli więźniów, którzy w zamian za dodatkowe odwiedziny czy lepszą celę znęcali się nad więźniami politycznymi. Ale pod koniec zeszłego roku, kiedy trafił na stół operacyjny z krwiakiem mózgu, skopali go nie presos-sicarios, tylko strażnicy, których drażniło, że Zapata jest czarny. Oficjalnie rasizm na Kubie nie istnieje. Wypleniono go w 1961 r. jako kapitalistyczne dziedzictwo. Ale mimo postępu Afrokubańczycy do dziś dostają osiem razy mniej przekazów z zagranicy, mieszkają w gorszych warunkach, zarabiają mniej i stanowią 75 proc. więźniów. Jednak według ideologicznych wykładni czarny Kubańczyk nie ma prawa skarżyć się na rewolucję, bo to ona uczyniła go wolnym.
Wróg publiczny
W grudniu 2009 r.