Był to obraz nędzy i rozpaczy. Piętnaścioro dzieci z Hamburga wspinało się po stromych, wysokogórskich szlakach. Sapały, narzekały i były kompletnie wyczerpane.
Nawet nauczyciel Holger Butt stracił nadzieję. Pierwszy etap okazał się skrajnie trudny. Wszyscy płakali – mówi.
W nieskończoność ciągnęła się „cholerna ścieżka” – osławione wejście znad Jeziora Królewskiego (Königssee) w rejonie Berchtesgaden na płaskowyż Morza Kamiennego (Steinernes Meer). Był 1 września – dzień podjęcia decyzji przez młodych wędrowców ze szkoły integracyjnej w hamburskiej dzielnicy Winterhude. Dopiero co wyruszyli, by przejść przez Alpy. Od Italii dzieliło ich 200 kilometrów. A już pierwszego dnia pojawiło się niebezpieczeństwo, że wszystko spali na panewce.
Rankiem drugiego dnia uczniowie stanęli przed swoim nauczycielem i powiedzieli: Damy radę, panie Butt.
Dzieci znad morza przez trzy tygodnie człapały nawet po dziesięć godzin dziennie w skwarze, po lodzie i w deszczu. Gotowali sobie makaron z mięsem na składanych kuchenkach polowych, spali w górskich szałasach lub – jeśli trafili do miejscowości w dolinie – w salach gimnastycznych. Tym sposobem oszczędzali pieniądze. Jakimś cudem dotarli do celu – do Bolzano w południowym Tyrolu.
Dzieci, zrobilibyście to jeszcze raz?
Taaak – odkrzykują chórem. Larisa, Dennis i Nora, a także Hanna i Juliana, która każdego dnia chciała wracać. Pauline i Mara, której dotychczasowy rekord wytrzymałości polegał – jak sama mówi – na ośmiogodzinnych zakupach. A także cierpiący na astmę Christoph, któremu niekiedy brakowało powietrza. Dwa razy miałem ataki paniki w nocy – mówi teraz z dumą rewolwerowca, który pokazuje blizny po ranach postrzałowych.