Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Irytator

WYBORY W CZECHACH: Paroubek premierem?

Petr Josek/Reuters / Forum
Intelektualiści go nie znoszą, młodzież rzuca w niego jajkami. Mimo to, po najbliższych wyborach (28–29 maja), Jirzi Paroubek najpewniej zostanie czeskim premierem.

Opieka zdrowotna, podatki, termin przystąpienia do strefy euro, kształt przyszłej koalicji – takimi kwestiami karmiła się kampania przed wyborami parlamentarnymi 28 i 29 maja. Wiadomo, że wygra socjaldemokracja, że głosy prawicy podzielą się między dwie partie i że dobry wynik – trzecie, a może nawet drugie miejsce w parlamencie – będą mieli komuniści. Wiadomo też, że niewielkie są szanse na stworzenie klasycznej koalicji opartej na wyraźnej większości i rządu o silnym mandacie, ale to akurat nikogo nie przeraża, bo w Czechach, od połowy lat 90., to normalka.

Taka kampania, w której wszystko z góry wiadomo, a politycy spierają się o rzeczy bardzo praktyczne, to odzwierciedlenie czeskiej wersji mieszczańskiej demokracji, na którą wprawdzie wszyscy lubią narzekać, ale która mimo swych wad i braku dynamiki sprawnie działa. Pewnie byłaby śmiertelnie nudna, gdyby nie kilka punktów zapalnych, które rozgrzewają czeskie życie publiczne do białości.

Oprócz komunistów (to najsilniejsza w tej chwili partia komunistyczna w całej Unii Europejskiej) najgorętsze emocje wywołuje niemal murowany kandydat socjaldemokracji na premiera Jirzi Paroubek. Dość powiedzieć, że na wiecach występuje standardowo w towarzystwie ludzi z parasolami, którzy zasłaniają go przed gradem jajek; często dochodzi do przepychanek. Prawdą jest też, że Paroubek na tak zdziczałą opozycję ciężko sobie zapracował.

Paroubek oraz całe kierownictwo już zachowują się tak, jakby rządzili krajem. Sypią obietnicami, ostro krytykują inne ugrupowania, prowokują opinię publiczną naruszaniem politycznych tabu, niefrasobliwie traktują publiczne finanse.

Polityka 22.2010 (2758) z dnia 29.05.2010; Świat; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Irytator"
Reklama