Spór o krótki pobyt na Majorce (zima 1838/39 r.) zaczął się niedługo po tym, jak para artystów opuściła wyspę. Od niemal 80 lat w dawnym klasztorze kartuzów w Valdemossie można zwiedzać dwie różne cele Chopina, i w każdej podziwiać pianino kompozytora, na którym powstały 24 preludia. Do obu muzeów jest jeden bilet. Dwie rodziny, które są właścicielami dwóch chopinowskich apartamentów, mimo pozorów zgody finansowej, w przyjaźni nie żyją i konkurują o prawo do chopinowskiej wyłączności. Historycy i biografowie Chopina nie wydali ostatecznego werdyktu. Spór o autentyczność cel i instrumentów rozstrzygnie sąd. Pierwsza rozprawa już się odbyła.
Prawda na jubileusz
– Tu chodzi o prawdę historyczną – mówi Gabriel Quetglas, przedstawiciel spółki Quetglas Tous, do której należy cela nr 4 w dawnym klasztorze. To on pozwał do sądu właścicielkę celi nr 2 Rosę Capllonch Ferra, zarzucając jej nieuczciwą reklamę i wprowadzanie turystów w błąd. Quetglas zapewnia, że jego celem nie są korzyści finansowe. Proces kosztuje. A wygrana nie sprawi, że konkurencyjne muzeum przestanie istnieć. – Mają bardzo cenną kolekcję manuskryptów i rzeczy osobistych Chopina – przyznaje Gabriel Quetglas.
Chopinowi, muzeum i dochodzeniu prawdy historycznej właściciel celi nr 4 poświęca cały swój czas. Kocha książki, szperanie w bibliotece, nawet zapach kurzu na starych foliałach. Tak było zawsze. Całymi godzinami towarzyszył ojcu w bibliotece. A Chopin to najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa.