Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Putin jest moim idolem

Dopóki żyję, nie pozwolę stroić żartów z mojego państwa, Federacji Rosyjskiej – zapewnia Ramzan Kadyrow, prezydent Czeczenii.

Dla bojowników jest pan głównym celem ataków w republice. Jak pan żyje w poczuciu stałego zagrożenia?

Ramzan Kadyrow: Sprawia mi to przyjemność. Terroryści to wrogowie islamu, wrogowie Proroka, moi wrogowie, wrogowie państwa. Jeśli im przeszkadzam, to znaczy, że jestem szczęśliwym człowiekiem: jestem na dobrej drodze, występuję w obronie religii, narodu, państwa.

Jeśli zginę – trafię do raju. Umrę za swój naród, za swoje państwo. Taki był mój ojciec. Zginął. I dla mnie taka śmierć z rąk terrorystów to szczęście. Jestem wojownikiem Allaha. Wojownik to nie zabójca, odwrotnie – to obrońca. Dopóki żyję, nie pozwolę stroić żartów z mojego państwa – Federacji Rosyjskiej.

Ale z drugiej strony, nie ryzykuję znowu tak wiele, obecnie u nas panuje spokój. Jest paru mącicieli, ale tacy są wszędzie.

Wiele się mówi o pańskim brutalnym obchodzeniu się z podwładnymi.

Nie powiedziałbym, że jestem surowy. Daję ludziom możliwość pracy, przygotowuję grunt, aby rozwiązać jakiś problem, i dopiero potem podejmuję decyzję. Gdybym nie pracował nad fundamentami, to można by mi zarzucić, że jestem zbyt surowy, ale jako przywódca republiki tworzę wszelkie warunki, by zadania, jakie stawiam, mogły zostać wykonane. Jeśli ktoś mimo stworzonych warunków nie wykonuje moich poleceń, wtedy przywołuję go do porządku.

Rzuca się w oczy pańska nabożność i to, że w Czeczenii silna jest propaganda islamska, muzułmańskie zasady – ubrania, zachowania. Z czym to jest związane?

Reklama