Zaskoczonym mieszkańcom niewielkiej wsi Charawa, w kombinacie rolnym Ojczyzna koło Prużan, ukazał się nagle na niebie (a było to dokładnie we wtorek, 7 września 2010 r.) prezydencki helikopter. Gdy maszyna wylądowała między polem ziemniaczanym a zakładem produkcji mączki, po schodkach zszedł człowiek w czerni i postawił stopę na pokrytym ziemnym pyłem asfalcie. Ten mały krok w kierunku pola ziemniaczanego okazał się wielkim krokiem dla Republiki Białorusi. Człowiek wziął w ręce dwie wielkie bulwy i wypowiedział słowa, które wieczorem zacytowały wiadomości telewizyjne. Że kartofle staną się drugim chlebem Białorusi.
Z prostych obliczeń prezydenta Aleksandra Łukaszenki, przedstawionych w czasie gospodarskiej wizyty w Ojczyźnie, wynika, że w kilka lat Białoruś stanie się światowym potentatem w produkcji ziemniaków. Każdego roku kraj wyeksportuje milion ton bulw, zarabiając na tym 300 mln dol. Kartofle mają pierwszeństwo – oświadczył prezydent.
Trzeba uczciwie powiedzieć, że nie byłoby białoruskiej Kartoflanej Doliny, gdyby nie dyrektor kombinatu Władimir Michajłowicz Bondarienko, który zaczął przed laty eksperymentować z bulwami. – To wielkie wyróżnienie, że drogą, którą sami kroczyliśmy, pójdzie teraz cała republika – cieszy się Bondarienko.
Kartoflane know how
Przed wejściem do biurowca kombinatu w Kobyłowce wisi godło Ojczyzny. Zaznaczono na nim schematycznie obszar 17,5 tys. ha należących do gospodarstwa (to mniej więcej powierzchnia, jaką zajmuje np. 350-tysięczna Bydgoszcz). W godło wpisano jeszcze trzy jabłka (reprezentujące 171-hektarowy sad), dwie krowy na pastwisku (reprezentujące 4-tysięczną grupę dojnych krów i 18-tysięczną rogatego bydła) oraz kłosy zbóż.