Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kwiaty dla Willy Brandta

Po wizycie prezydenta Niemiec

Wypad Christiana Wulffa do Warszawy w 40. rocznicę uznania przez Niemcy zachodnie granicy na Odrze i Nysie i uklęknięcia Willy Brandta zasługuje na szczególną uwagę.

Chadecki prezydent Niemiec świadomie oddał hołd temu socjaldemokratycznemu kanclerzowi, który – przez lata bezlitośnie atakowany przez chadeków jako bękart i zdrajca - miał moralną odwagę i siłę charakteru, by przeciwstawić się nacjonalistycznym resentymentom i zrobić to, czego nie mieli woli i odwagi uczynić kanclerze chadeccy – uznać skutki wywołanej i przegranej przez Niemcy wojny i bezmiaru niemieckich zbrodni.

Dla protokołu dyplomatycznego najważniejszym momentem warszawskiej było wprawdzie wspólne złożenie wieńców przez obu prezydentów - Wulffa i Komorowskiego – tam gdzie 7 grudnia 1970 r. ukląkł Willy Brandt, przed pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego, i przed pomnikiem Powstania Warszawskiego, gdzie 1 sierpnia 1994 prezydent Niemiec, Roman Herzog, wypowiedział słowa, na które przez lata czekali Polacy „Proszę o przebaczenie za to, co tu wyrządzili Niemcy”.

Jednak Christianowi Wulffowi szczególne zależało także na złożeniu wiązanki kwiatów przed tablicą pamiątkową na warszawskim placyku im. Willy Brandta – jako gest zadośćuczynienia chadeka wobec werbalnych niegodziwości wyrządzanych przez lata w Niemczech emigrantowi-socjaldemokracie. Prezydent Niemiec wyraźnie dał to do zrozumienia w bardzo osobistej wypowiedzi na Zamku Królewskim w czasie konferencji „Europa – kontynent pojednania?”. Miał 11 lat, gdy uznanie granicy na Odrze i Nysie oraz widok kanclerza klęczącego w Warszawie, wywołało podziw jednego, a oburzenie drugiego rodzica. Po latach Wulff przyznał zasługi socjaldemokratów i w starannie przygotowanej mowie przedstawił ogromny dorobek pięćdziesięciu lat polsko-niemieckiego pojednania.

Również przewodniczący SPD, Sigmar Gabriel, przyznał, że w jego rodzinie gest Brandta został wówczas przyjęty jeszcze gorzej, oboje rodzice - pochodzący ze Śląska i Mazur - uważali, że kanclerz zachował się niegodnie i zdradził niemieckie interesy.

Reklama