Oferta na pierwszy rok:

4 zł/tydzień

SUBSKRYBUJ
Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 24,99 zł!

Subskrybuj
Świat

Żeby Peru było Szwajcarią

Jak Mario Vargas Llosa nie został prezydentem Peru

Vargas Llosa w czasie kampanii w 1990 r. Z naiwnością dziecka nagle odkrył, że polityka to nie szlachetne ideały Vargas Llosa w czasie kampanii w 1990 r. Z naiwnością dziecka nagle odkrył, że polityka to nie szlachetne ideały CRIS BOURONCLE / AFP
W porażce wyborczej Mario Vargasa Llosy, tegorocznego literackiego noblisty, splatają się wszystkie mroczne wątki dziejów Peru: rasizm, religijne fanatyzmy, arogancja elit i nadużycia władzy, bigoteria i obyczajowa hipokryzja.
Żona pisarza uważa, że w tamtym zaangażowaniu w politykę chodziło o przeżycie wielkiej przygody, która mogłaby stać się tematem kolejnej powieści.JAIME RAZURI/AFP Żona pisarza uważa, że w tamtym zaangażowaniu w politykę chodziło o przeżycie wielkiej przygody, która mogłaby stać się tematem kolejnej powieści.

Było wczesne popołudnie 10 czerwca 1990 r., Mario Vargas Llosa oglądał w telewizji mecz piłkarskiego mundialu, gdy do jego domu w dzielnicy Barranco w Limie przyszło dwoje członków sztabu wyborczego. Napływające z kraju sondażowe wyniki wyborów ukazywały niezbicie, że rywalizację o fotel prezydenta Peru przegrał z człowiekiem, którego trzy miesiące wcześniej ledwo odnotowywano w badaniach opinii publicznej.

Gdy przegrany kandydat dotarł do siedziby swojej partii Ruch Wolność, niektórzy sympatycy niedoszłego prezydenta powstrzymywali się od płaczu, a inni nawet nie próbowali tego robić i zalewali się łzami. A przed hotelem Crillon w Limie, w którym jego rywal, rektor uczelni rolniczej inż. Alberto Fujimori, umieścił swoje biuro i dokąd Vargas Llosa pojechał złożyć zwycięzcy gratulacje, zwolennicy tego ostatniego przywitali pisarza okrzykami: Precz gringo!

Ludzie, którzy popierali kandydaturę Vargasa Llosy, jeszcze długo nie mogli uwierzyć, jak to możliwe, że Peruwiańczycy odrzucili kogoś, kto był najznakomitszą wizytówką kraju na świecie, człowieka światłego, nieskorumpowanego, tj. innego niż większość polityków, jakich do tamtej pory znali.

Wielki zamęt

Peru drugiej połowy XX w. – jak większość krajów Ameryki Łacińskiej tamtego czasu – wstrząsały dyktatury wojskowe i nieudane próby obalenia starego porządku w drodze wojny partyzanckiej a la Che Guevara. Był to kraj kontrastów, głębokich podziałów klasowych i rasowych, dyskryminacji i prześladowań. Sam Vargas Llosa pisał, że jego kraj tworzyły „miliony ludzi biednych i zaledwie garstka Peruwiańczyków, którzy wiodą życie komfortowe i przyzwoite, a biedni – Indianie, Metysi i Murzyni – są wyzyskiwani i pogardzani przez bogatych, wśród których przeważająca część to »biali«”.

Polityka 52.2010 (2788) z dnia 25.12.2010; Świat; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Żeby Peru było Szwajcarią"
Reklama