Kiedy Jean-Paul wraca do domu, natychmiast włącza telewizor. Ruchome obrazy i dźwięk przyjemnie wypełniają ciszę panującą w jego dwupokojowym mieszkaniu. Jean-Paul jest sierotą, ale miał dużo szczęścia – zaadoptowała go samotna kobieta. Była zaborcza i apodyktyczna, a jednak dała mu rodzinę. Zaraz po maturze zaczął pracę w banku, nikt nie żądał wtedy góry dyplomów. Dzisiaj zajmuje w nim kierownicze stanowisko, ale to kwestia czasu, bo bank go już nie potrzebuje, na jego miejsce czekają inni – młodzi, ambitni. Jean-Paul nie ma się nawet komu wyżalić – jego przybrana matka zmarła kilka lat temu, jedyny poważny romans dawno się skończył, przyjaciół nigdy nie miał. Pociesza się, że inni mają gorzej – bank zapłaci mu odprawę, która starczy na opłacenie domu spokojnej starości. – Przyszłość należy do przezornych – lubi powtarzać Jean-Paul.
Elisabeth to – jak się kiedyś mówiło – rycząca pięćdziesiątka. Świetna figura, blond włosy opadające na ramiona, mocny makijaż, obcisłe sukienki. Plus wysokie stanowisko w międzynarodowej firmie ubezpieczeniowej, mieszkanie w eleganckiej dzielnicy Lyonu, sportowy kabriolet i wakacje na egzotycznych wyspach, samotne lub w towarzystwie przypadkowych mężczyzn. Oraz smutne święta, spędzane przed telewizorem lub w obcych miastach, wibrator, szlochy w poduszkę i dużo alkoholu, działającego stymulująco, szczególnie w połączeniu z lekami antydepresyjnymi. Dzieci? – Nigdy nie chciałam mieć dzieci, myślałam o karierze – przyznaje Elisabeth. Mąż? Jej małżeństwo trwało zaledwie kilka miesięcy. – Nie nadawałam się do sprzątania i gotowania – opowiada.