W tym roku targi rozpoczęły się 18 stycznia. Hale wystawowe zostały tak wkomponowane w kompleks hoteli, że niektórzy mogli przez kilka dni poruszać się na linii hotel, targi, kasyno i ani przez chwilę nie widzieć światła dziennego. Poranna fala spieszących na targi, na pracownikach kasyna nie robiła żadnego wrażenia. Wiedzieli, że i tak większość z nich trafi do nich za kilka godzin. Wtedy będą już rozluźnieni po zawarciu pierwszych kontraktów i chętni do podzielenia się swoim szczęściem z krupierem. Zwykli odwiedzający Shot Show w tym zamkniętym obiegu nie uczestniczą. Z reguły przyjeżdżają na krótko, więc bardzo się spieszą.
Dzień wystawowy rozpoczynał się o 8.30, a kończył przed 17. Hal było kilkanaście. Stoisk kilkaset. Samo pobieżne obejście wszystkich zajmowało około dwóch dni. Trzeba naprawdę końskiego zdrowia, żeby wszystko zobaczyć. Dla mniej wytrzymałych organizatorzy przygotowali małe elektryczne wózki. Za wynajem wystarczyło zapłacić 50 dolarów. Akumulator starczał na około 6 godzin. Chętnych nie brakowało.
Na gigantyczne stoiska - za które płaci się ogromne pieniądze - stać było tylko największe firmy. Pozostali muszą się ograniczać. Ograniczają ich również wystawcy, ponieważ chętnych do udziału w targach jest tak dużo, że rozpatrywane jest nawet ograniczenie ilości stoisk. Paradoksalnie - domagają się tego nawet sami producenci. - Nie wiem ludzie, jak wy cokolwiek jeszcze tutaj znajdujecie – żartuje Mike, który na Shot Show ma stoisko z okularami taktycznymi. – Ja się nawet nie ruszam z miejsca, bo pewnie bym się zgubił.
Shot Show ma już ponad 30 lat i bardzo się przez ten okres zmieniło. W porównaniu z tegoroczną edycją, pierwsze były małymi, kameralnymi imprezami zdominowanymi przez fanów myślistwa.