Rewolucyjną siłę nowych mediów uosabia w sposób spektakularny Slim Amamou, 33-letni cyberaktywista z Tunezji znany bardziej ze swojego internetowego pseudonimu @Slim404. Członek Partii Piratów, namiętny użytkownik Twittera i bloger stawiający się władzy. Na początku stycznia został aresztowany za udział w organizowaniu antyrządowych manifestacji, które w konsekwencji doprowadziły do jaśminowej rewolucji.
Siepacze prezydenta Ben Alego nie spostrzegli jednak, że Amamou ma przy sobie komórkę z nadajnikiem GPS, dzięki czemu plan uwięzienia cyberdysydenta w ukryciu spalił na panewce. A potem wydarzenia potoczyły się tak szybko, że po dziesięciu dniach, gdy prezydent uciekał w popłochu na lotnisko, @Slim404 jechał z aresztu wprost do budynków rządowych, by objąć stanowisko ministra młodzieży i sportu w formującym się rządzie.
Amamou przekonuje, że tunezyjski przewrót (zwany także twitterową rewolucją) byłby niemożliwy bez Internetu i bez wsparcia takich środowisk jak Anonymous – potężny międzynarodowy kolektyw haktywistów atakujących za pomocą sieci wrogów wolności na całym świecie. Młody minister nie ma wątpliwości, że przyszłość odzyskanej wolności także zależy od Internetu, bo nowe medium pomaga nie tylko organizować rewolucje, lecz też sprawować demokratyczną kontrolę nad władzą.
Jeśli Amamou ma rację, to także rację ma Hillary Clinton, która w lutym podtrzymała deklarację Internet Freedom (Wolność Internetu) ogłoszoną po raz pierwszy w styczniu ub.r. Amerykańska sekretarz stanu zapowiada, że rząd Stanów Zjednoczonych będzie zarówno walczył o prawo korporacji internetowych do świadczenia swych usług na całym świecie, jak też wspomoże cyberdysydentów oraz firmy i organizacje wymyślające rozwiązania umożliwiające aktywistom zachowanie anonimowości.