Adam Krzemiński: – W pańskiej powieści „Wrzód” despota chce się nawet pozbyć władzy, ale nie może, bo do niego przyrosła. Zdziera ją więc z siebie wraz z żywym ciałem.
Ibrahim al-Koni: – Pragnienie władzy jest demonem związanym z naturalną dla człowieka żądzą posiadania. Opanowując człowieka przysłania mu całkowicie zdrowy rozsądek. Rozkosz zdobywania i posiadania władzy nie zna granic. I kto jej ulega, ten nie zazna spokoju, jeśli nie posiądzie wszystkich przywilejów zastrzeżonych jedynie dla Boga.
Kadafi w swym upiornym przemówieniu po wybuchu protestów nie wyglądał na człowieka, który chciałby tę władzę z siebie zedrzeć...
Despoci z Trzeciego Świata opętani są żądzą władzy doskonałej. Gdy Kadafi sięgał po władzę w 1969 r., obiecywał zaprowadzenie sprawiedliwości, ale jako pierwszy targnął się na jej świętość. Stworzył jeden z najbardziej przerażających aparatów przemocy. Jest dumny, że sprawdziło się proroctwo Alberta Camusa: zaczyna się od wzniosłych haseł równości i sprawiedliwości, a kończy na tworzeniu własnego aparatu bezpieczeństwa. Nawet cztery dekady rządów absolutnych nie zaspokoiły żądzy Kadafiego. On chce władzę zatrzymać nawet po śmierci, przekazując ją swoim dzieciom. Władza go pożera od wewnątrz, opanowując jego duszę.
Tunezyjskiego handlarza warzywami Mohammeda Bouaziziego, który 17 grudnia spalił się publicznie na znak protestu, nazwał pan Chrystusem naszych czasów. Tamtego dnia był pan w Libii u chorego brata. Jak wybuch arabskiej rewolucji przyjęto wówczas w Trypolisie?
W duszy libijskiej pragnienie wolności nigdy nie wygasło.