Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Córka buldoga

SYLWETKA: Marine Le Pen

Marine Le Pen chce „oddiabolizować” Front Narodowy. Na zdjęciu: Jak każdy liczący się polityk francuski, odwiedziła Salon Rolniczy w Wersalu. Marine Le Pen chce „oddiabolizować” Front Narodowy. Na zdjęciu: Jak każdy liczący się polityk francuski, odwiedziła Salon Rolniczy w Wersalu. IAN LANGSDON/EPA / PAP
Marine Le Pen, córka i następczyni lidera skrajnej prawicy, zmieniła fryzurę, czasem zakłada stylowe żakiety. Ale Francuzom podoba się zwłaszcza to, co mówi.
Francuzom podoba się to, co mówi Marine Le Pen.Stephane Mahe/Reuters/Forum Francuzom podoba się to, co mówi Marine Le Pen.

Wizyta na Salonie Rolniczym to rytuał francuskiej polityki. W tym roku na wystawie w Wersalu był już prezydent Nicolas Sarkozy i premier François Fillon, Jacques Chirac przyjeżdża poklepać krowy nawet na emeryturze, panowie jak zawsze w garniturach. 43-letnia blondynka zjawia się w dżinsach i koszuli z zakasanymi rękawami, głaszcze zwierzęta, próbuje serów, pije wina. „Niech pani będzie silna, Marine, potrzebujemy pani!” – szepce wzruszony hodowca.

Szefowa Frontu Narodowego żąda wprawdzie likwidacji Wspólnej Polityki Rolnej, ale obiecuje francuskie dopłaty dla francuskich rolników i rozprawę z hipermarketami, które zaniżają ceny. „Jest pani taka odważna!” – mówi rolnik. „Nie, to wy jesteście odważni” – emabluje córka Jeana-Marie Le Pena.

Francja jest w szoku. Dwa sondaże na zlecenie dziennika „Le Parisien” dały Marine Le Pen największe poparcie w pierwszej turze przyszłorocznych wyborów prezydenckich – na szefową Frontu chce głosować aż 24 proc. Francuzów. Gdyby głosowanie odbyło się na początku marca, Nicolas Sarkozy przegrałby już w pierwszej turze (21 proc.), a do drugiej wszedłby z Le Penówną Dominique Strauss-Kahn (23 proc.) i to on zostałby prezydentem. Francuzi nie pozwoliliby na zwycięstwo kandydatki skrajnej prawicy, ale już sam fakt, że Marine Le Pen przekroczyła w sondażu barierę 20 proc., stanowi przełom. Jej ojciec nigdy nie miał takich notowań na rok przed wyborami, nawet przed wejściem do drugiej tury w 2002 r.

Córka kuje żelazo, póki gorące. W poniedziałek pojechała na Lampedusę, gdzie lądują desanty uciekinierów z Tunezji, dzień później urządziła w Rzymie konferencję prasową na temat „następstw niekontrolowanego napływu ludności”.

Polityka 12.2011 (2799) z dnia 18.03.2011; Świat; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Córka buldoga"
Reklama