Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Ciszej nad tą katastrofą

Z raportu japońskiego dziennikarza Yoichi Shimatsu, który wcześniej relacjonował dla japońskiej prasy trzęsienia ziemi w San Francisco i Kobe.

Straszliwa siła żywiołów, której tak się boimy, jest tylko tak wielka, jak kruchość naszej infrastruktury i systemu zaopatrzenia w energię. Pomarańczowe kule płomieni nie miałyby prawa pojawić się nad ogromnymi zbiornikami gazu w Ichihara, Chiba, gdyby wcześniej przedsięwzięto odpowiednie kroki zabezpieczające.

Większość ludzi uważa, że Japończycy zaliczają się do najbardziej odpowiedzialnych mieszkańców świata. Jako dziennikarz śledczy, który relacjonował trzęsienie ziemi w Kobe i atak z użyciem trujacego gazu na tokijskie metro, pozwolę sobie być innego zdania. Japonia jest po prostu dużo lepsza od innych krajów w oficjalnym tuszowaniu i kamuflażu.

Tendencja do negowania błędów systemowych „aby uniknąć powszechnej paniki” wynika ze skłonności skostniałej warstwy biurokratycznej raczej do ochrony własnej skóry, niż działania dla dobra ogółu. Taka jest niepisana reguła, jaką kieruje się większość rządów – a rząd japoński nie stanowi tu wyjątku.

Tylko bez paniki

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat operator elektrowni jądrowych, koncern TEPCO (Tokyo Electric Power Company) stale upewniał japońską opinię publiczną, że reaktory jądrowe są bezpieczne i przygotowane na każdą ewentualność. Jednak obecne wydarzenia w Fukushima nie są pierwszym problemem tego typu. Gdy w 1996 r. doszło do awarii elektrowni w prowincji Ibaraki, rząd nigdy nie poinformował ludności, że chmura radioaktywna unosiła się nad północno-wschodnimi dzielnicami Tokio. Nasi reporterzy z Japan Times Weekly otrzymali potwierdzenie tego faktu ze stacji monitorującej poziom skażeń, ale prasie zakazano zamieszczania wszelkich alarmujących wiadomości –na przekór faktom.

Reklama