W kwietniu odbędzie się pierwszy od sześciu lat kongres Komunistycznej Partii Kuby. Fidel Castro, lat 85, odda wówczas władzę pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Kuby. Zastąpi go jego brat Raul. Niewiele młodszy. Pojawia się pytanie, kto teraz będzie II sekretarzem. Słychać spekulacje, że może to być średniej rangi wojskowy, asystent przyrodniego brata Castro. W każdym razie ktoś, kto miał jakieś nazwisko i sprawiał wrażenie, że jest postacią przyszłości, został przez braci zidentyfikowany jako zagrożenie i usunięty. Tak było z generałem Arnaldo Ochoą, bohaterem narodowym, któremu postawiono absurdalny zarzut o handel narkotykami, skazano na śmierć i rozstrzelano, choć w kołach dyplomatycznych Hawany mówi się, że Ochoa zmienił tożsamość i mieszka za granicą, a proces był pokazówką. Tak też było z umiarkowanym reformatorem Carlosem Lage, który jako wiceprezydent pozwolił sobie na żarty z Raula w obecności dziennikarzy hiszpańskich. Donos trafił, gdzie trzeba, i Lage został zdymisjonowany.
Na kongresie odbędzie się debata o 290 punktach reformy gospodarczej, którą trzeba przeprowadzać pomału. Te punkty to np. ewentualne prawa do dzierżawy ziemi czy uwłaszczenie mieszkańców na ich komunalnych mieszkaniach, co zresztą nic nie zmieni, bo w jednym pomieszczeniu potrafią mieszkać cztery pokolenia kilku różnych rodzin. Bywa i tak, że starzy spędzają noc na ulicy czekając, aż młodzi się wyśpią i pójdą do szkół lub do pracy, zwalniając łóżka dla dziadków.
Kolejne punkty. Drobne usługi, jak salony fryzjerskie, stragany z książkami, zamykanie nierentownych zakładów pracy (a wszystkie są nierentowne), zwalnianie i zagospodarowanie pół miliona darmozjadów z administracji i sektora publicznego, którzy muszą zatrudnić się sami.