William i Kate na odtrutkę
Dlaczego tak bardzo interesuje nas ślub w Londynie
Joanna Cieśla: Zaskakuje panią ogólnoświatowe szaleństwo wokół ślubu księcia Williama i Kate Middleton?
Dr Lucyna Kirwil: Przyznam, że trochę mnie zaskakuje. Gdy żenili się następcy tronu Hiszpanii czy Danii, gdy szwedzka księżniczka Wiktoria wychodziła za mąż, też mówiło się o tym dużo. Ale dziś widać, że te wydarzenia trudno w ogóle porównywać.
Są opinie, że to kwestia fenomenalnego talentu Brytyjczyków do robienia PR-u.
W jakimś stopniu jest to na pewno efekt profesjonalnych zabiegów, a także wielowiekowego ogromnego znaczenia brytyjskiego imperium. Z drugiej strony jednak życie uczuciowe członków brytyjskich rodów królewskich przyciąga uwagę od czasów Henryka VIII, który przez swoją miłość wywrócił do góry nogami cały ówczesny świat. Istotne jest też to, że znaczenie kobiet w monarchii brytyjskiej od setek lat jest większe niż w innych zachodnich monarchiach. Elżbieta I, Wiktoria to królowe sprawujące silną władzę, utrzymujące mocno konserwatywne zasady na dworze. Później też wokół kobiet dochodziło do zawirowań: król Edward VIII abdykował z powodu kobiety, inna kobieta, księżna Diana, nie została żoną następcy tronu. A teraz pojawia się nowa intrygująca postać, żona kolejnego przyszłego króla. To wszystko sprawia, że brytyjski ślub jest uroczystością jedyną w swoim rodzaju. Ale zainteresowanie tym wydarzeniem wyjaśniają też bardziej ogólne psychologiczne motywy.
Jakie one są?
Najprostszy jest motyw estetyczny. Książę i jego narzeczona są niezwykle urodziwi, wyglądają dobrze nawet sfotografowani z ukrycia. Nie widać też w nich negatywnych cech kojarzonych z władzą – dystansu, buty. A na ludzi przystojnych, pięknych, uśmiechniętych i kontaktowych z przyjemnością się patrzy. Zamiast prezentów poprosili o datki charytatywne, jak to jest przedstawiane - z inicjatywy Kate.