Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kartki na dziecko

Niemiecka biurokracja utrudnia adopcję

Gerhard Schröder z żoną Doris i dziećmi. Adoptowali je w Rosji, by ominąć niemiecką biurokrację. Gerhard Schröder z żoną Doris i dziećmi. Adoptowali je w Rosji, by ominąć niemiecką biurokrację. BEW
Półtora miliona małżeństw w Niemczech nie może doczekać się potomstwa. Zaś adoptowanie dziecka jest niezwykle trudne.
Walter Ulbricht z żoną Charlotte i adoptowaną córką Marią Pestunową.BEW/Ullstein Walter Ulbricht z żoną Charlotte i adoptowaną córką Marią Pestunową.

Gerhard (60 lat) i młodsza od niego o 20 lat Doris mają zamiar adoptować dziecko. Doris jest czwartą żoną Gerharda, ale i ona ma za sobą rozwód. Oboje dobrze zarabiają, a ich wspólny dom zostanie wkrótce spłacony. Kiedy jednak wspominają o swoich planach adopcyjnych w miejscowym Jugendamt (urząd zajmujący się dziećmi i młodzieżą), przyjmującą ich urzędniczkę niepokoi zaawansowany wiek Gerharda. Nie wątpię, że byliby państwo dobrymi rodzicami – mówi wreszcie do siedzącej przed nią pary, jednak zalecenia naszego urzędu są jednoznaczne: różnica wieku między adoptującymi a ich dzieckiem nie powinna przekraczać 40 lat. Z tego powodu nie mogę wszcząć procedury adopcyjnej.

Ta scenka opisana została w poradniku „Adopcja – wszystko, co powinieneś o niej wiedzieć”. Jej bohaterami są były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder i jego małżonka. Co prawda w rzeczywistości akurat takiej procedury nie przechodzili, ale wizyty w Jugendamcie właśnie tak wyglądają, o czym dobrze wiedzą wszyscy zainteresowani. Faktem jest, że kanclerska para postanowiła w 2004 r. zaadoptować pierwsze dziecko, a znając biurokratyczne ograniczenia we własnym kraju, zwróciła się o pomoc do przyjaciela, ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina. Ten stanął na wysokości zadania – wyszukana w petersburskim sierocińcu trzyletnia Wiktoria znalazła się wkrótce w hanowerskim domu kanclerskiej pary.

W Niemczech wówczas zawrzało, choć gorące dyskusje nie dotyczyły w ogóle pochodzenia dziecka ani stosunków niemiecko-rosyjskich. Nie miało znaczenia, czy pochodzi ono z Rosji, czy z Boliwii.

Polityka 19.2011 (2806) z dnia 03.05.2011; Coś z życia; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Kartki na dziecko"
Reklama