To nasze ostatnie ostrzeżenie. Jeśli ujawnimy nowe nagrania, rozpęta się piekło. Nie zmuszaj nas do tego” – grozili autorzy listu otwartego, zamieszczonego na stronie internetowej o nazwie Inni Narodowcy. Powody do niepokoju mógł mieć Devlet Bahceli, lider skrajnie prawicowej Partii Ruchu Narodowego (MHP). Kilka tygodni wcześniej w sieci pojawiły się bowiem, nagrane ukrytymi kamerami, filmy pokazujące posłów MHP w intymnych sytuacjach z młodymi kobietami. Jedna z nich miała ponoć 16 lat. Filmy doprowadziły do dymisji dziesięciu posłów MHP, ale na tym mogło się nie skończyć.
Przed wybuchem seksafery praktycznie jedyną rzeczą, nad którą dywagowali tureccy komentatorzy w związku z nadchodzącymi 12 czerwca wyborami do parlamentu, była różnica, z jaką rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) zmiażdży przeciwników. Teraz jednak – choć w sieci nie pojawiły się kolejne filmy i choć Bahceli nie podał się do dymisji – to właśnie MHP znalazła się w centrum uwagi. Jej wynik w wyborach zadecyduje bowiem o kształcie tureckiej polityki na najbliższe pięć lat, jeśli nie na dłużej.
Wyborcze rozdania
AKP, która rządzi nieprzerwanie od prawie 10 lat, może liczyć nawet na 50 proc. głosów. Jeszcze rok temu jej główny przeciwnik, opozycyjna Republikańska Partia Ludowa (CHP), ostro walczył o utrzymanie pozycji. Zmienili lidera, porzucili hasła o obronie sekularyzmu na rzecz walki z korupcją i bezrobociem, pozbyli się wielu partyjnych dinozaurów i zrobili ukłon w stronę wyborców kurdyjskich. Wszystko w nadziei na podjęcie wyrównanej walki z partią premiera Tayyipa Erdoğana (AKP).