W poniedziałkowej demonstracji jedności w obliczu tragedii, w której oddano hołd ofiarom tragedii, uczestniczyło prawie 200 tys. ludzi. To tak jakgdyby cała prawie Warszawa wyległa na ulice biorąc pod uwagę proporcje między ludnością Norwegii (8 razy mniejszej) i Polski. Plac Ratuszowy w Oslo zamienił się wieczorem w morze świec i róż, kiedy na sygnał wszyscy podnieśli je do góry. „To był najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem”, powiedział młody aktywista rządzącej Partii Pracy Eskil Pedersen, który cudem ocalał z masakry na wyspie Utøya.
Ten pokaz solidarności pozwoli tym, którzy tam byli otrząsnąć się z traumy. Gniew wobec sprawcy nieszczęścia, 32-letniego Andersa Behringa Breivika jest nadal tak wielki, że kilka godzin przed demonstracją kilkutysięczny tłum chciał go zlinczować, kiedy opancerzonymi samochodami dowieziono go do sądu, który wydał formalny nakaz aresztowania. Ludzie nie mogą zrozumieć, że jest od dumny ze swego czynu. Stanął on przed sądem z wyzerowanym obliczem, powiedział sędzia Kim Heger, i oświadczył, że zrobiłby to raz jeszcze. Ludzie przed sądem uspokoili się, kiedy z sasiedniego urzędu stanu cywilnego wyszła para po ślubie. Powitano ją brawami. To też był znak, że Norwegia wraca do normalnego życia.
Norwedzy demonstrują także poparcie dla swoich przywódców, zwłaszcza młodego ciągle premiera Jensa Stoltenberga, kiedyś szefa socjaldemokratycznej młodzieżówki, przeciwko której wymierzony był zamach na wyspie. Uczestniczka poniedziałkowej demonstracji, Berit Maud powiedziała, że Stoltenberg podniósł ich na duchu wskazując na przyszłość, której nie są w stanie zakłócić nawet takie czyny. Będzie więcej demokracji więcej otwartości; Norwegia będzie Norwegią. nie lękajcie się - powiedział szef norweskiego rządu. Przywódcze zdolności premiera chwali także wielu polityków z zewnątrz.