Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Końcówka

Reżim Kadafiego upada, co dalej z Libią?

Libijczycy świętują zwycięstwo nad Kadafim. Libijczycy świętują zwycięstwo nad Kadafim. EPA / PAP
Trypolis zdobyty, ale do stabilizacji Libii droga daleka. Jeśli rebelianci nie wybiorą wspólnych władz, krajowi grozi wojna domowa jak w Iraku.

Zdobywcy zeszli z gór przy granicy z Tunezją, do miasta weszli od zachodu. W poniedziałkowe południe toczyli już tylko walki o Bab al-Azizię, koszary i główną kwaterę Muammara Kadafiego. Otoczyli też kilka dzielnic Trypolisu zamieszkanych przez najbardziej fanatycznych zwolenników pułkownika. Dowództwo wojsk reżimowych rozmieściło w mieście snajperów. W niedzielę i poniedziałek w bitwie o stolicę zginęło prawie półtora tysiąca powstańców.

Zamiast Kadafiego, który w poniedziałek pozostawał w ukryciu, rebeliantom udało się pojmać jego synów. Mohammeda, najstarszego z nich, pochwycono, gdy udzielał wywiadu telefonicznego Al Dżazirze. Mohammed przez wiele lat był wskazywany na następcę ojca, ale sam wolał zajmować się biznesem. Na schedę po Kadafim większe szanse miał młodszy Saif al-Islam, który w wywiadach telewizyjnych zapowiadał utopienie buntu we krwi. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że będzie walczyć do końca, ostatecznie się poddał. Złapano również Saadiego, zawodowego piłkarza i zwierzchnika reżimowych służb specjalnych. Mają stanąć przed sądem, Saif może trafić do trybunału haskiego.

Powstańcom drogę do stolicy otworzyły wielodniowe bombardowania NATO. Także sami rebelianci po pięciu miesiącach wojny domowej zdołali wreszcie skoordynować wysiłki. Dotąd walczyli na dwóch frontach naraz: na wschodzie, wokół Bengazi, i na zachodzie, wokół Zawii, i właśnie ten podział pozwalał siłom Kadafiego tak długo utrzymywać przewagę. Teraz powstańcy ruszyli na Trypolis jednocześnie ze wszystkich stron, w czym udział mieli doradcy z NATO – skontaktowali ze sobą przywódców obu frontów, dostarczyli broń (jak się okazuje także z Polski) i środki łączności, pomogli też ustalić taktykę prowadzącą do zwycięstwa.

Kadafiego nie pokonała jednak zjednoczona Libia. Sojusz powstańców jest doraźny, w libijskiej wojnie domowej udział biorą przecież oddziały z ostro skłóconych ze sobą regionów i plemion. Przejściowa Rada Narodowa, która z różnym skutkiem próbuje administrować wschodnią częścią kraju ze stolicą w Bengazi, składa się z islamistów, zwolenników świeckości państwa, socjalistów itd. Trudno mieć nadzieję, że wypracuje konsens, skoro jej lider i dowódca wojsk Abdul Fatah Junis został pod koniec lipca zamordowany przez własnych ludzi. A dziś w Radzie nadzieję pokłada nie tylko Zachód, ale także Chiny i Rosja, to Rada napisze pewnie nową konstytucję Libii i wyłoni nowy rząd.

 

 

Amorficzność libijskiej opozycji z czasów wojny będzie największą przeszkodą na drodze do pokoju. Nawet sami powstańcy nie wiedzą, jak Libia ma wyglądać, nie istnieją też żadne instytucje społeczeństwa obywatelskiego, które mogłyby zapewnić przejściową stabilność. Bezpośrednim zagrożeniem jest powtórka Iraku, gdzie po obaleniu reżimu kraj pogrążył się w kilkuletniej wojnie domowej. Libijczycy, inaczej niż Irakijczycy, nie mogą liczyć na wsparcie obcych armii, bezpieczeństwo wewnętrzne muszą zapewnić sami. Szybko muszą też ustalić, co zrobić z ludźmi Kadafiego: w Iraku rozpuszczenie reżimowej armii i aparatu rządowego było jedną z przyczyn wybuchu sunnickiej rebelii.

Upadek Kadafiego to ostrzeżenie dla Baszara Asada, który od pięciu miesięcy strzela do protestujących Syryjczyków. Eksperci komisji praw człowieka ONZ twierdzą, że prezydent Syrii dopuszcza się zbrodni przeciwko ludzkości i jego miejsce jest przed trybunałem karnym w Hadze, więc nakaz jego ścigania to kwestia czasu. I choć w połowie sierpnia Zachód nałożył na ekipę Asada sankcje, to Syria nie będzie Libią. Nie ma mowy o zbrojnym wsparciu protestów, a sankcje prawdopodobnie nie podburzą ani armii, ani służb specjalnych, które wiernie stoją na straży rządów prezydenta i jako jedyne mają broń w Syrii. Asad ma więc czas na reformy.

Zachodni przywódcy z większym optymizmem spoglądają na libijskie terminale naftowe. W poniedziałek ceny ropy spadły, bo pojawiła się nadzieja, że teraz Libia przywróci wydobycie do poziomu sprzed wybuchu rebelii. Ale jeśli kraj miałby pogrążyć się w wojnie domowej, ceny mogą znów pójść w górę, podcinając i tak słabnącą koniunkturę globalną. Europa boi się też fali imigrantów z Libii – jedną z nieustannych gróźb Kadafiego pod adresem Włoch było wypuszczenie łodzi z imigrantami w kierunku Lampedusy. To jeden z powodów, dla których Komisja Europejska planuje wsparcie dla Libii, mające dopomóc w stabilizacji kraju.

Arabska wiosna się nie kończy. Jej bilans, mimo tysięcy ofiar i wielkich zniszczeń, pozostaje pozytywny. Najszybciej do ładu dochodzi Tunezja, jesienią Egipt będzie wybierać prezydenta i nowy parlament, który uchwali nową konstytucję. Od jej kształtu będzie zależeć, czy najludniejsze państwo arabskie pójdzie drogą Turcji, gdzie cywilny, umiarkowanie islamski rząd dopiero co drastycznie ograniczył rolę armii, czy może podąży w ślady teokratycznego Iranu. Wbrew wcześniejszym obawom rewolucje w Tunezji, Egipcie i Libii nie zmobilizowały Al-Kaidy. Nowe władze tych krajów nie mogą jednak zawieść nadziei na dobrobyt, kojarzony z zachodnimi demokracjami równie mocno jak obywatelska wolność.

Polityka 35.2011 (2822) z dnia 24.08.2011; Flesz. Świat; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Końcówka"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną