Wyrwany rywal
Powrót DSK do Francji, która szykuje się do wyborów prezydenckich
Przyjechał bez szofera, a do swojej dawnej pracy musiał wejść przez garaż. W ustronnej sali w siedzibie Międzynarodowego Funduszu Walutowego odbyło się w ubiegły poniedziałek spóźnione pożegnanie Dominique’a Strauss-Kahna. Z następczynią Christine Lagarde spotkał się na osobności, media zostały za drzwiami, MFW za nic nie chciało kolejnego skandalu. Strauss-Kahn przeprosił pracowników za popełniony „błąd”, zupełnie jak dwa lata temu, gdy kajał się za romans z podwładną. Na pożegnanie dostał podobno brawa. Tydzień później, korzystając z odzyskanego paszportu, siedział już w samolocie do Francji.
Zamiast przyszłego prezydenta wrócił upadły polityk. Po trzech miesiącach rewelacji ze śledztwa nikt nie uważa go już za ofiarę amerykańskiego systemu, wszyscy wiedzą, że najpewniej dopuścił się zarzucanych mu czynów. Nawet jeśli nie zgwałcił pokojówki, to pozwolił sobie na przygodny seks między telefonem do żony a obiadem z córką, a to dla wyborców wystarczająco niesmaczne. Jak powiedział Michel Rocard, Strauss-Kahn cierpi na „chorobę umysłową”, która „nie pozwala mu panować nad swoimi żądzami”. We Francji grożą mu nowe zarzuty za domniemaną próbę gwałtu na dziennikarce Tristane Banon.
Już w lipcu dwie trzecie Francuzów powiedziało w sondażu, że nie chce widzieć DSK w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, poza tym lista kandydatów do nominacji Partii Socjalistycznej (PS) jest już zamknięta. Lewica z trudem otrząsnęła się po skandalu, a partyjni koledzy są wściekli na Strauss-Kahna, że zmarnował wspólną szansę na historyczne zwycięstwo. Jako były szef MFW gwarantował, że prawica nie zaatakuje socjalistów za brak dostatecznych kompetencji do kierowania gospodarką.