Tak jak Willy Brandt, Günter Grass stał się jednym z symboli nowych Niemiec. Jednak nasza 2,5-godzinna rozmowa nie zawsze toczyła się gładko. Umówiliśmy się na spotkanie z okazji publikacji hebrajskojęzycznej wersji książki „Przy obieraniu cebuli” – dzieła autobiograficznego wydanego w Niemczech w 2006 roku. Grass ujawnił w nim, że będąc nastolatkiem, przez kilka miesięcy służył w Waffen SS. Wyznanie rozbudziło gwałtowną debatę, która przetoczyła się przez cały świat (książka ukazała się w 30 językach).
Cebulę przyrównuje się do pamięci: niełatwo ją obrać, a krojenie wywołuje łzy. Wydaje się, że Grass też lituje się nad sobą. Wstąpienie do Waffen SS pojawia się na stronie 98 wydania hebrajskiego. Na wcześniejszych stronach czytamy między innymi o trudach jego rodziny, problemach dorastania w czasie wojny oraz spotkaniu z kobietą, która nie miała nic przeciw Żydom. Pojawia się również wątek próby zamachu na Hitlera oraz inwazji aliantów w Normandii, bombardowania niemieckich miast, rosyjskich żołnierzy, którzy podpalili kościół w Berlinie wraz ze znajdującymi się w środku kobietami, a także niemieckiego statku Wilhelm Gustloff, zatopionego w styczniu 1945 roku przez Rosjan (tej historii poświęcił „Idąc rakiem”). Grass uważa też za istotne, by odnotować, że do Waffen SS na ochotnika zgłaszali się ludzie z całej Europy, a nie tylko Niemcy.
Grass to marka światowa. Otoczony asystentami, sprawia wrażenie człowieka bardzo zabieganego. Jego osobisty sekretarz powiedział mi, że pisarz jest zmęczony rozmowami o przeszłości w SS. Rzecz jasna rozumie, że z okazji publikacji książki w języku hebrajskim, pewnych pytań nie da się uniknąć, i jest ciekawy, jak „Przy obieraniu cebuli” zostanie odebrane w Izraelu.