Kiedyś „dziewczynka Kohla” i statystka na okres przejściowy. Oto polityczna droga Angela Merkel
Jarosław Kaczyński projektuje na Angelę Merkel własne historyczne uprzedzenia i widzi w pani kanclerz cień Fryderyka II oraz długie ręce enerdowskiej bezpieki. Analityk z „The Economist”, który ostatnio też poświęcił jej sporo uwagi, szuka – i nie znajduje – w córce enerdowskiego pastora zdecydowania Lutra, który z powodu sprzedaży odpustów i sprzeniewierzenia się czystej wierze rzucił wyzwanie papieżowi i cesarzowi.
Historyczne analogie są efektowną, lecz zdradliwą figurą retoryczną. Mogą ułatwiać zrozumienie rzeczywistości, ale – kierując wyobraźnię ku historycznym mitom i żerując na traumach – mogą też uniemożliwiać zrozumienie realiów. Analizę faktów zastępują odwołaniem się do stereotypów i symbolicznych sygnałów.
Czyż Angela Merkel nie jest córką lewicowego enerdowskiego pastora? Jest. Czy honeckerowskie czerwone Prusy nie odwoływały się w latach 80. do Lutra i Fryderyka II? Odwoływały się. Czy Angela Merkel nie była na studiach aktywnym członkiem FDJ, komunistycznego związku młodzieży? Była. Czy nie przyznała się w 2007 r., że Stasi usiłowała ją zwerbować? Przyznała.
Kariera z rozdzielnika
Z tych biograficznych okruchów można naszkicować psychogram pani kanclerz, można twierdzić, że w NRD była ostrożna, wybierając nauki ścisłe chciała być jak najbardziej niezależna nie tylko od państwowej ideologii, ale i od teologicznych sylogizmów. Czy taką postawę można nazwać oportunizmem, przypominając jeszcze, że otwarcie muru berlińskiego zastało ją w saunie tuż przed wyjazdem na sympozjum w Toruniu? Pewnie można, ale co z tego.
Angela Merkel nigdy nie twierdziła, że była w NRD aktywną opozycjonistką. Jej znajomi pamiętają, że w 1989 r. wahała się, do której z powstających partii wstąpić. Ale kto się wtedy nie wahał.