Świat

Rozpłakałem się dopiero potem

Rozmowa z premierem Norwegii Jensem Stoltenbergiem

Premier Norwegii: Jest wielka różnica pomiędzy skrajnymi poglądami a czynami. Wolno mieć takie poglądy. Ja mogę przeciw tym poglądom argumentować, ale nie mam prawa ignorować takich opinii, ani ich zakazywać. Premier Norwegii: Jest wielka różnica pomiędzy skrajnymi poglądami a czynami. Wolno mieć takie poglądy. Ja mogę przeciw tym poglądom argumentować, ale nie mam prawa ignorować takich opinii, ani ich zakazywać. Lucas Jackson/REUTERS / Forum
Premier Norwegii Jens Stoltenberg mówi o zamachach w Oslo i na wyspie Utoya, o tolerancji i otwartym społeczeństwie.
Artykuł pochodzi z 2 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 17 października.Polityka Artykuł pochodzi z 2 numeru tygodnika FORUM, w kioskach od 17 października.

Der Spiegel: Panie premierze, co pan robił 22 lipca - wtedy, gdy obok siedziby rządu w Oslo wybuchła bomba?
Jens Stoltenberg: Pisałem właśnie mowę, jaką chciałem wygłosić następnego dnia do Młodych Socjalistów na wyspie Utoya. Usłyszałem eksplozję, ale nie zdawałem sobie sprawy, że coś poważnego się stało. W kilka sekund potem zaczęły się telefony od moich współpracowników, którzy znajdowali się w gmachu rządu. Pytali: Nie jesteś ranny? Nie rozumiałem, o co chodzi.

Pańscy współpracownicy nie wiedzieli, że nie było pana w gmachu rządu?
Cóż, właściwie powinienem był tam być. Ale ponieważ chciałem popracować nad tą mową, wolałem zostać w domu, gdzie mogę się lepiej skoncentrować.

A kiedy zdał pan sobie sprawę z rozmiarów zagrożenia?
Moi koledzy, zbiegając w dół z 15. piętra gmachu, relacjonowali mi po drodze przez komórki, jaka to była potężna eksplozja. Ale tak naprawdę uświadomiłem to sobie dopiero potem, gdy przyszli do mnie – z plamami krwi na ubraniach, opatrunkami na twarzach. A przecież w chwili wybuchu znajdowali się na 15 piętrze! Stało się dla mnie jasne, że ludzie z niższych pięter mogli zginąć.

A jak zachowali się funkcjonariusze, odpowiedzialni za pańską ochronę?
Nalegali, abym zszedł do specjalnie zabezpieczonego pomieszczenia w podziemiach tego budynku.

Tak, jakby nagle wybuchła wojna…
Coś w tym rodzaju. Utrzymywali, ze przy takich wydarzeniach nie kończy się na jednym ataku. A ja myślałem: ależ oni przesadzają. Ale kiedy już siedzieliśmy wszyscy w tym pomieszczeniu, otrzymałem wiadomość o ataku na obóz młodzieżowy. Z początku wiadomości były bardzo chaotyczne.

Reklama