Minister Sikorski swym berlińskim wystąpieniem włączył się do wielkiej europejskiej debaty na temat niezbędnej reformy UE. A równocześnie wywołał burzę w kraju. Szef opozycji sądzi, że chwycił wiatr w żagle. Nie dość, że domaga się przywrócenia kary śmierci, także Trybunału Stanu dla ministra spraw zagranicznych za rzekome wyrzeczenie się niepodległości. Prezydent Komorowski uznaje pomysły Sikorskiego za interesujące, ale – uważa - powinny były być uprzednio przedyskutowane w kraju. Niepotrzebne zdystansowanie. W końcu to prezydent swym wystąpieniem w Sejmie sam tę dyskusję rozpoczął. Czyżby chudziło tylko o zazdrostki urzędu prezydenckiego, że to z Alei Szucha i Alej Ujazdowskich wychodzą konkretne propozycje, których nie sformułowano przy Krakowskim Przedmieściu?
Po dzisiejszym programowym dialogu Angeli Merkel i Donalda Tuska te nasze krajowe śmoje-boje są tylko gombrowiczowskim pojedynkiem na grymasy. Zarówno pani kanclerz jak i Donald Tusk przyznają, że mamy najpoważniejszy kryzys ustrojowy w Unii od czasu jej powstania. Skończył się czas marnowania pieniędzy i czasu, a więc odwlekania decyzji politycznych – powiedział Tusk na spotkaniu liderów europejskiego biznesu. Polska co prawda może w roku 2012 przekroczyć wzrost 4 proc. PKB, ale „bez zasadniczych decyzji, zasadniczego przełomu ustrojowego i politycznego w Europie nie znajdziemy naprawdę skutecznych narzędzi do walki z kryzysem finansowym”. Konieczne są szybkie rozwiązania dla wzmocnienia gospodarczego i finansowego zarządzania Europą, ale „efektem zmian nie powinien być podział na dwa czy trzy kluby".
W tym samym czasie Angela Merkel mówiła w Bundestagu, że jej celem na brukselskim szczycie UE 8 i 9 grudnia będzie przeforsowanie takich zmian w unijnych traktatach, by możliwe było utworzenie „unii podatkowej”, ale takiej, która nie doprowadzi do rozpadu – kto chce może użyć staropolskiego rozbioru – UE na strefę euro zrastającą się w coś w rodzaju „małych” Stanów Zjednoczonych Europy z jednej, i tę resztę z drugiej strony.