Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Żegnaj, Dmitrij?

Czy putin wróci na Kreml

Jeszcze miesiąc temu spekulowano, że Władimir Putin będzie rządzić Rosją do 2025 r., dziś już nawet jego powrót na Kreml wiosną przyszłego roku nie jest tak oczywisty.

Jego partia wygrała wprawdzie niedzielne wybory parlamentarne, ale dostała niespełna 50 proc. głosów – a to i tak zawyżony wynik, bo media donoszą o powszechnych fałszerstwach wyborczych. Ale największe fałszerstwo jest wpisane w ordynację – podwyższony do 7 proc. próg wyborczy sprawia, że głosy oddane na mniejsze partie, w tym liberalną opozycję, zamienią się teraz w mandaty dla Jednej Rosji i dopełnią jej większość w Dumie Państwowej.

W normalnej demokracji połowa głosów byłaby świetnym wynikiem, ale w demokracji kierowanej, jak sam Putin nazwał ustrój dzisiejszej Rosji, jest sromotną klęską. Żeby rządzić za obywateli, trzeba bowiem mieć silny mandat lub cieszyć się ich uwielbieniem, a coraz więcej Rosjan odmawia dziś Putinowi jednego i drugiego. Zachodni obserwatorzy chcą w tym widzieć spóźniony triumf demokracji i protest przeciwko autorytarnym zapędom ekipy rządzącej, ale głównym powodem jest kryzys gospodarczy i zmęczenie samym Putinem. Premier nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa socjalnego, które obiecywał w zamian za pełnię władzy, a kult jednostki obraca się w osobistą wrogość. To kryzys reżimu, nie narodziny wolności.

O stanie rosyjskiej demokracji świadczy najlepiej obraz opozycji. Drugą siłą w Dumie są nieśmiertelni komuniści, którzy mamią Rosjan nostalgią za Związkiem Radzieckim, a czwartą przerażający nacjonaliści, którzy widzą Rosję w granicach caratu. Przez lata groźba obu tych alternatyw usprawiedliwiała rządy Putina w oczach Zachodu, a w samej Rosji stanowiła wygodny pretekst, by manipulować układem sił w Dumie. Za radą technologów władzy w 2006 r.

Polityka 50.2011 (2837) z dnia 07.12.2011; Komentarze; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Żegnaj, Dmitrij?"
Reklama