Dzień pierwszy
Jeden z najczarniejszych poranków w życiu prezydenta Szymona Peresa: ledwie zdążył zasiąść za biurkiem, dzwoni telefon. Na linii dr Ron Pundak, dyrektor Centrum Pokoju, które Peres sam założył w 1956 r. Centrum inicjuje izraelsko-arabski dialog i współpracę gospodarczą, kulturalną, naukową i sportową na Bliskim Wschodzie. Instytucja cieszy się szacunkiem krajów Unii Europejskiej oraz licznych organizacji pozarządowych. Z całego niemal świata płyną datki, ale wysokie opodatkowanie w Izraelu utrudnia działalność Centrum. Urząd Skarbowy może przyznać ulgi i o nie starał się dr Pundak. Dostał – w skrócie – taką odpowiedź: „Skarb Państwa zwolni nas z podatków, jednak pod warunkiem, że przestaniemy wypłacać stypendia lekarzom palestyńskim ze Strefy Gazy, specjalizującym się w izraelskich szpitalach”.
„Nie muszę chyba podkreślać, że jest to decyzja sprzeczna z obowiązującym prawem” – mówi dyrektor Centrum, który wręcz wstydzi się cytować treść całego pisma. 180 znanych postaci wpisało się na listę rady gubernatorów Centrum, wśród nich Umberto Eco, Jimmy Carter, Henry Kissinger, baron Edmond de Rothschild, Michaił Gorbaczow, Aleksander Kwaśniewski i Ahmed Kurei, jeden z inicjatorów porozumień w Oslo. Prezydent Izraela znany jest jako człowiek wielkiej ogłady, ale nikt by się nie zdziwił, gdyby po rozmowie z Pundakiem głośno przeklął. Niełatwo jest być głową państwa, w którym układy polityczne pachnące rasizmem kierują nawet postępowaniem urzędnika skarbowego.
Dzień drugi
Poseł Mosze Gafni z ortodoksyjnej partii Degel Ha Torah proponuje nową ustawę: każdy obywatel Izraela, Żyd czy Arab, będzie musiał podpisać swoistą lojalkę za każdym razem, gdy zechce otrzymać nowy dowód osobisty, świadectwo niekaralności, odpis metryki urodzenia lub jakikolwiek inny dokument wydawany przez urzędy państwowe.