Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Polityczne ratingi

Ratingi w dół, konsekwencje polityczne

Na razie konsekwencje hurtowego cięcia ratingów w strefie euro są raczej polityczne niż ekonomiczne.

Europa oddycha z ulgą – po piątkowej decyzji Standard & Poor's nie było paniki na giełdach, a Francuzi bez problemu sprzedali obligacje. W poniedziałek Agencja Moody's utrzymała rating Francji na najwyższym poziomie AAA. Mimo to obniżenie ocen wiarygodności kredytowej przez S&P jest bardzo ważnym wydarzeniem, zwłaszcza w jednym kraju. Ma bowiem miejsce na niespełna sto dni przed wyborami prezydenckimi, które zdecydują, kto będzie rządził Francją przez najbliższe pięć lat.

Każdy urzędujący prezydent, ubiegający się o reelekcję, taką wiadomość przyjąłby z przerażeniem. A Nicolas Sarkozy jest w tym gorszej sytuacji, że swoje ekonomiczne doświadczenie traktuje jako główną oręż walki wyborczej. Zapewnia, że to on najlepiej kieruje gospodarką Francji podczas kryzysowej burzy. I w przeciwieństwie do swojego nieodpowiedzialnego socjalistycznego przeciwnika wie, co zrobić, by ojczyzna jak najlepiej przetrwała trudny okres. Nic więc dziwnego, że utrata jednego A przez Francję jest osobistą porażką Sarkozy'ego i przychodzi dla niego w najgorszym momencie. Nawet jeśli Francji obniżenie ratingu nie razie zbyt wiele nie będzie kosztować, to Sarkozy może zapłacić cenę bardzo wysoką – wyborczej porażki.

Po drugiej stronie Renu nikt głośno się nie cieszy, ale trudno o lepsze wiadomości dla Angeli Merkel. Może ona szczycić się uratowaniem dla swojego kraju najwyższego możliwego ratingu. Niemcy to ostatnia duża gospodarka strefy euro z potrójnym A, a ich pozycja głównego rozgrywającego w ramach wspólnej waluty jeszcze się umacnia. Jednak równocześnie rośnie też odpowiedzialność naszego zachodniego sąsiada. To on jako jeden z głównych udziałowców funduszu ratunkowego będzie walczył z coraz częściej pojawiającymi się apelami o dalsze zwiększenie niemieckiego wkładu w kredyty dla zagrożonych bankructwem.

Reklama