Według belgijskich związkowców to przypadek, ale kolejny unijny szczyt przypadł w dniu strajku generalnego w Brukseli, Flandrii i Walonii. Kraj został kompletnie sparaliżowany, jednak wszyscy przywódcy zdołali dotrzeć na rozmowy. Dla nas najważniejsze było zapewnienie możliwości uczestnictwa w szczytach strefy euro. Skoro chcemy całkowicie dobrowolnie podpisać pakt fiskalny, powinniśmy też przynajmniej móc swobodnie obserwować jego wdrażanie. Gdyby nie Francja, ten temat zapewne nie wywołałby większych kontrowersji.
Niestety, Nicolas Sarkozy realizuje wizję Europy, z którą takim krajom jak Polska jest bardzo nie po drodze. Dla Francji wszyscy pozostający poza strefą euro to elementy co najmniej podejrzane, jeśli nie wrogie, jak Wielka Brytania. Aby zatem nie przeszkadzały, najlepiej w ogóle ich nie zapraszać do wspólnego stołu. Zresztą im mniejsza Europa, tym przecież większe znaczenie Francji. Rozszerzenie na wschód już i tak zaszkodziło jej pozycji, więc trzeba chociaż bronić przed barbarzyńcami ostatniego bastionu, czyli strefy euro. Na szczęście dla Polski ani Niemcy, ani Włosi nie podzielają takiego myślenia. Dzięki nim udało się znaleźć kompromis, który ani Francuzów, ani nas na pewno do końca nie zadowala, ale tak to już jest w Unii.
Nie wiadomo, jak w praktyce będzie wyglądał podział na szczyty strefy euro z udziałem krajów związanych paktem fiskalnym i na te ograniczone tylko do siedemnastu państw ze wspólną walutą. Póki nie przyjmiemy euro, będziemy niestety musieli często wyważać drzwi, głośno upominać się o swoje racje i sprawdzać, co inni próbują szeptać za naszymi plecami. Dobrze, że w przeciwieństwie do Czechów i Brytyjczyków wypisujących się z nowych reguł, z uporem chcemy zaznaczać swoją obecność. Dla nas wypełnianie reguł paktu fiskalnego nie oznacza dramatycznych zmian ani, przynajmniej na razie, konieczności wielkich poświęceń.