Na początek był huk petard i rozbłyski sztucznych ogni, setki milionów Chińczyków zasiadły też do tradycyjnych rodzinnych kolacji przypominających polskie wigilie i zza stołów obejrzały noworoczną galę Chińskiej Telewizji Centralnej. Jednak nie wszystko w tym roku poszło utartym szlakiem, co w błyskawicznie zmieniających się Chinach też paradoksalnie staje się swego rodzaju tradycją. Liczba poszkodowanych przez petardy i fajerwerki spadła w Pekinie niemal o połowę, zanotowano tylko 272 rannych i jedną ofiarę śmiertelną, rok temu – dwie. W pierwszym tygodniu obchodów zebrano z pekińskich ulic znacznie mniej pozostałości po petardach, tylko 5,5 tys. ton. Fajerwerków wystrzelono najmniej od czasu, kiedy 7 lat temu władze ponownie zezwoliły na ich używanie po wieloletnim zakazie. Także telewizyjnej gali pierwszy raz w jej 30-letniej historii nie przerywały reklamy. Na tym jednak nowości się skończyły i Chińczycy zgodnie narzekali, że gala znów była nudna i wtórna.
A przecież początek Roku Smoka powinien być wyjątkowy. Smok jest jednym z najważniejszych narodowych symboli, Chińczycy mówią, że są potomkami lub spadkobiercami smoka, na dodatek Żółty Cesarz, legendarny władca protoplasta, połączenie Prometeusza z Piastem Kołodziejem, zakończył ziemski żywot odlatując do nieba na grzbiecie smoka właśnie. Smok jest zresztą jedynym wśród 12 stworzeń patronujących kolejnym latom w tradycyjnym chińskim kalendarzu, które nie istnieje w świecie realnym, co silnie działa na wyobraźnię i każe spodziewać się w Roku Smoka jakichś szczególnych zdarzeń.
Smok, czyli pomyślność
Będziemy się bogacić, mówią Chińczycy, pytani o oczekiwania na smoczy rok.