W muzeum figur woskowych w Madrycie zarządzono w grudniu drobne przemeblowanie. Jedną z figur z sali królewskiej rozebrano z galowego fraka, a następnie przebrano w strój kapitana reprezentacji piłki ręcznej i wyniesiono do sali dla zasłużonych sportowców. Tak dokonało się symboliczne przypieczętowanie separacji kłopotliwego zięcia od rodziny królewskiej. Dwór w lakonicznym komunikacie uznał jego zachowanie za mało przykładne i odsunął go od sprawowania funkcji reprezentacyjnych. Czy pazerność królewskiego zięcia i szwagra następcy tronu może doprowadzić do upadku domu Burbonów? Jedno jest pewne: przyszedł czas na porządki na dworze.
Jeśli istniał człowiek, któremu blisko było do archetypu zięcia doskonałego, to był nim Ińaki Urdangarin. Mierzący 1,96 m gwiazdor hiszpańskiej piłki ręcznej z lat 90. i kapitan narodowej drużyny, którą doprowadził do zwycięstwa na igrzyskach w Atlancie i Sydney, urodzony w kraju Basków, ale wychowujący się w Katalonii, idealnie nadawał się jako uosobienie integrujących naród ambicji Korony. Choć błękitna krew w jego żyłach jest mocno rozrzedzona – jest synem zamożnego baskijskiego przedsiębiorcy i belgijskiej arystokratki – Ińaki nadrabiał osobistym wdziękiem i popularnością, a królewska rodzina, dumna z własnych osiągnięć sportowych, powitała go z otwartymi ramionami.
Ińaki i Cristina poznali się w 1996 r. w Atlancie, podczas przyjęcia wydawanego na cześć hiszpańskiej drużyny, która zdobyła wówczas brązowy medal. Świadkowie opowiadają, że była to fascynacja od pierwszego wejrzenia i że to infantka zarzuciła sieć na atrakcyjnego sportowca. Ślub odbył się rok później. Urdangarin grał jeszcze przez trzy lata w reprezentacji, ale w 2000 r. w Atlancie zakończył karierę. Pojawiło się pytanie, co dalej. Królewski zięć potrzebował odpowiednio nobliwego zajęcia.