Nowy prezydent Niemiec swą pierwszą wizytę zagraniczną złożył w Polsce. To nie kurtuazja, tylko demonstracja, że dla byłego opozycjonisty z NRD Polska to sprawa sercowa. Natychmiast pojawiły się komentarze, że stosunki polsko-niemieckie otrzymają teraz nowy impuls, ponieważ z Bronisławem Komorowskim łączy Joachima Gaucka opozycyjna biografia. Ale szansą tej personalnej konstelacji są nie tyle powierzchowne podobieństwa biografii obu prezydentów, ile świadomość ich odmiennych środowisk, tradycji i kultur politycznych. Po tandemie Gauck–Komorowski nie trzeba już oczekiwać przełomowych gestów i historycznych rozrachunków. Teraz konieczne jest wspólne zaangażowanie na rzecz umocnienia Unii. Podtrzymywanie dziesiątków oddolnych polsko-niemieckich inicjatyw i uporczywe przezwyciężanie zadawnionych uprzedzeń.
Gauck przyznaje, że sam nie był od nich wolny. W „Czarnej księdze komunizmu” wspomina, że mieszkańcy NRD granicę na Odrze i Nysie – uznaną w 1950 r. przez komunistów – uważali za przejaw krzywdzącego bezprawia. Gauck ani razu nie był w Polsce przed 1990 r. – choć w latach 70. miliony Niemców z NRD jeździło na Mazury, do Krakowa, Wrocławia, a niektórzy także do Oświęcimia. Wybuch Solidarności w 1980 r. mu imponował. Ale stan wojenny uważał za potwierdzenie, że to kolejny ruch przegranych – jak powstanie w NRD w 1953 r. czy praska wiosna 1968 r. Nawet w 1988 r. nie szukał kontaktów z Solidarnością, gdy kolejna fala strajków wymuszała Okrągły Stół.
W latach 80. opiekował się jako pastor krytyczną wobec NRD młodzieżą z blokowiska.