Aleksander Ignatienko przyjechał do Zakopanego, by zobaczyć żonę i dzieci. 1 stycznia 2011 r. zobaczył jednak funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – oddział szturmowy zatrzymał jego auto na drodze pod Zakopanem i aresztował go na podstawie międzynarodowego listu gończego. Były wiceprokurator obwodu moskiewskiego jest oskarżony o korupcję i przestępstwa na terenie Rosji. W lutym tego roku sąd w Nowym Sączu wydał zgodę na jego ekstradycję i zatrzymał Ignatienkę w areszcie, miesiąc później decyzję podtrzymał sąd apelacyjny w Krakowie. Deportację prokuratora do Rosji może jeszcze wstrzymać minister sprawiedliwości – istnieje precedens w postaci sprawy Ahmeda Zakajewa, również zatrzymanego na podstawie rosyjskiego listu gończego, którego sąd nakazał zwolnić z aresztu.
Ale zarzuty pod adresem Zakajewa były motywowane politycznie, a te ciążące na Ignatience są natury czysto kryminalnej. W jego przypadku obawy dotyczą nie tyle sprawiedliwości procesu, jaki czeka go w Rosji, ile tego, czy oskarżony w ogóle go dożyje. Za skandalem, w który jest zamieszany, kryje się bowiem wojna rosyjskich struktur siłowych o wpływy w państwie i dostęp do zysków z korupcji. Co ciekawsze, według rosyjskich mediów to nie biznes skorumpował w tym wypadku sługi państwa, tylko wysokiej rangi prokuratorzy i funkcjonariusze rosyjskiego MSW stworzyli zorganizowaną grupę przestępczą, która przejęła od mafii kontrolę nad nielegalnym hazardem. Ignatienko był jej kluczową postacią.
Dajesz – działasz
W 2009 r. w Rosji weszła w życie ustawa delegalizująca hazard na całym terytorium, z wyjątkiem czterech wydzielonych stref na obrzeżach kraju. Intencją Kremla – oprócz troski o psychikę Rosjan – było uderzenie w interesy mafii oraz powiązanych z nią władz lokalnych, bo to w ich gestii leżało wydawanie odpowiednich koncesji.