Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Nie ma się z czego cieszyć

Stulecie urodzin Kim Ir Sena

Północnokoreańska propaganda znów wsadziła poddanych Kimów do emocjonalnego rollercoastera.

Dopiero co uczestniczyli w popisie zbiorowej żałoby po śmierci swego przywódcy Kim Dzong Ila, a teraz radować się muszą z okazji setnych urodzin jego ojca i ojca założyciela koreańskiego gułagu, Kim Ir Sena. Pod niezliczonymi pomnikami szanownego jubilata, zamienianymi teraz na sanktuaria rodziny Kimów, bo do Wiecznego Prezydenta dostawia się statuy niedawno zmarłego Wiecznego Sekretarza, ponownie lądują tysiące wiązanek kwiatów i ustawiają się kolejki, by – tym razem z radością – oddać cześć geniuszowi obu zmarłych przywódców.

W koreańskiej tradycji okrągłe rocznice są bardzo ważne i od kilku lat władze zapowiadały, że 2012 r. że Korea prawdziwie rozkwitnie. I za sprawą ambitnego programu militarnego zajmie mocarstwową pozycję, co pozwoli jej obronić już wywalczony dobrobyt, który zamierzają przecież zniszczyć imperialiści, przede wszystkim USA i Japonia oraz przekabaceni przez nich kapitalistyczni bracia z Południa. Nadal bardzo wielu Koreańczyków z Północy jest przekonanych, że żyją w jednym z najszczęśliwszych społeczeństw na świecie, a z prawdziwą mizerią zmagają się Stany, Japonia i koreańskie Południe.

Skończyło się na zapowiedziach. Dobrze, że tuż po starcie rozpadła się rakieta, oficjalnie mająca na orbitę wynieść satelitę meteorologicznego, bo potwierdziło się, że Koreańczykom łatwiej było zbudować bombę atomową, niż niezawodną rakietę, która mogłaby wyekspediować ładunek na drugi kontynent. Próba rakietowa miała być fajerwerkiem uświetniającym rocznicę i demonstracją wojskowego potencjału, tymczasem zablokuje międzynarodową, głównie amerykańską pomoc żywnościową i obniży możliwości ponadmilionowego wojska, bo żywność z pomocy trafiała w pierwszej kolejności do wygłodniałych żołnierzy.

Nieudany lot w kosmos nie przeszkodził nowemu władcy – i wnukowi szanownego jubilata – odebrać wielkiej parady wojskowej w Pjongjangu.

Reklama