Rocinha, największa favela w Rio de Janeiro w Brazylii, a być może w całej Ameryce Łacińskiej, wygląda jak terytorium okupowane. Na początku stycznia wkroczyły tu siły specjalne policji, wojska i odbiły dzielnicę biedy z rąk narkogangu Amigos dos amigos, Przyjaciele Przyjaciół. Przywódcę gangu, niejakiego Nema, i niektórych jego ludzi schwytano, czekają na proces. Policjanci i żołnierze patrolują teraz ulice, uliczki, mroczne zakamarki. Zatrzymują samochody, sprawdzają dokumenty. Na pierwszy ogień poszły mototaksówki – główny środek dystrybucji narkotyków i narzędzie gangu, dotychczas prawdziwej władzy w faveli.
Wiele tych mototaksówek pochodziło z kradzieży w lepszych dzielnicach. Teraz wszystko już gra, pojazdy bez legalnych dokumentów wyłapano, takoż ich właścicieli, reszta funkcjonuje, jak trzeba: mototaksówki muszą być, bo podróż po Rocinhi to mordercza wspinaczka. Favela, zamieszkana przez 130 tys. ludzi, jest gigantycznym wzgórzem, z którego szczytu rozciągają się bajeczne widoki na inne wzgórza skąpane w zieleni, zatopione w nich domy tych z lepszej strony życia, jezioro w środku miasta, zatokę i ocean. Rocinha to dwudziesta favela w Rio, w której przeprowadzono taką operację.
Scenariusz jest zawsze taki sam: policja ogłasza, że tego a tego dnia siły specjalne wkroczą do faveli opanowanej przez gang. Celem ogłoszenia daty operacji jest – inaczej niż do tej pory – uniknięcie zbrojnej konfrontacji z gangiem, w której ginęło zwykle wielu drobnych narcotraficantes i postronnych. Gang wie, że nie ma szans, i rozprasza się.