Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Krecie kopalnie Meghalayi

Dzieci-górnicy w indyjskich kopalniach

Kampanie przeciwko wykorzystywaniu dzieci w kopalniach wywołały oddźwięk na forum międzynarodowym, ale rząd w Meghalayi odpowiedział tylko wrogością i wyparciem. Kampanie przeciwko wykorzystywaniu dzieci w kopalniach wywołały oddźwięk na forum międzynarodowym, ale rząd w Meghalayi odpowiedział tylko wrogością i wyparciem. Suzanne Lee / PANOS LONDON
Te szyby to raczej nory. Jest w nich tak wąsko, że powszechnie zatrudnia się tu dzieci. Jednak żadne nie przyzna się, że ma mniej niż 14 lat – w Indiach to dolna granica legalnego zatrudnienia.
Szacuje się, że na wzgórzach Jaintia może pracować nawet 70 tys. dzieci.Suzanne Lee/PANOS LONDON Szacuje się, że na wzgórzach Jaintia może pracować nawet 70 tys. dzieci.

Wśród hałd świeżo wydobytego węgla kuca Showrat, w koszulce z podwiniętymi rękawami, w brudnych dżinsach i z niepewnym uśmiechem na śniadej twarzy. Drobna budowa ciała i figlarne spojrzenie sprawiają, że wygląda na nie więcej niż 14 lat. – Mam 16 – prostuje stanowczo chłopak, dyskretnie odwijając z palców ochronne opatrunki z zabrudzonej waty i gazy. Już od czterech lat zajmuje się kruszeniem węgla. Szkołę rzucił, by razem z czwórką starszego rodzeństwa, które także pracuje w składzie, pomóc matce i ojcu. Całe dnie spędzają teraz rozbijając młotem bryły węgla – niektóre wielkości ludzkiej głowy.

Do domu Showrat wraca wieczorem z 300–400 rupiami w kieszeni (to tyle co 4,60–6,10 euro). Mówi, że lubi grać w kości – czasem dla zabawy, czasem na pieniądze. Podobnie jak znakomita większość robotników pracujących w 5 tys. okolicznych kopalni, mieszka w jednej z licznych wiosek na wzgórzach. Nie chce podać jej nazwy, aby nie ujawnić zbyt wielu informacji obcemu, na którego i tak podejrzliwie zerkają już nie tylko pozostali pracownicy, ale też zarządcy. Jego imię wskazuje jednak, że rodzina chłopaka może pochodzić z sąsiedniego Bangladeszu.

W stukocie i pyle

Shillong, stolicę stanu Meghalaya, od samego serca węglowego zagłębia Jaintia Hills dzieli nerwowa, czterogodzinna podróż, momentami przyprawiająca o mdłości. Taksówkarz miota przekleństwa w kierunku kolumny ciężarowych samochodów blokujących pas autostrady. Każda z jaskrawo pomalowanych ciężarówek wiezie węgiel – bogactwo Meghalayi, które z właścicieli kopalni robi krorepati, indyjskich milionerów.

Polityka 16.2012 (2855) z dnia 18.04.2012; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Krecie kopalnie Meghalayi"
Reklama