Niedawno Cheryl Cole, celebrytka i piosenkarka pop, miała cudowny sen. „Poślubiłam księcia Harry’ego i byłam prawdziwą księżniczką. Naprawdę. I książę Karol był moim teściem”. Ten ostatni kawałek brzmi jak koszmar senny, ale nie o to chodzi.
Chodzi o to, że do niedawno brytyjskim gwiazdom popu nie zdarzało się śnić o Windsorach. A jeśli już, to na pewno się tym nie chwaliły. Tweedowe ubrania i końskie rysy twarzy członków rodziny królewskiej jakoś nie służyły poprawieniu wizerunku. Ale to się zmieniło. Jakim cudem? Otóż są dwie możliwości: zespół prasowy Clarence House (oficjalna siedziba księcia Karola – przyp. FORUM), w ramach kampanii przywracania blichtru monarchii, wszczepił Cheryl Cole elektrody, dzięki którym śni o księciu.
Druga możliwość jest taka, że to zbieg okoliczności. Tak jak przypadkiem jest zapewne, że zalew doniesień prasowych o tym, jacy fajni są młodzi członkowie rodziny królewskiej, ma miejsce akurat w roku jubileuszu 60-lecia rządów monarchini. To drugie wyjaśnienie usłyszymy oczywiście od służb prasowych Clarence House.
Będą fajni?
Graham Smith z antymonarchistycznej grupy nacisku Republic uważa, że jest istotna przyczyna takiego nasilenia kampanii PR Pałacu Buckingham. „Wiedzą, że opinia publiczna w szybkim tempie traci zainteresowanie rodziną królewską i oddanie poddanych królowej, która dożywa swoich dni, może nie przenieść się na jej syna” – pisze w „New Statesman”. Podkreśla, że zdaniem co najmniej jednej czwartej Brytyjczyków bez monarchii żyłoby im się lepiej, ponad połowa nie chce, by państwo finansowało rodzinę królewską, a dwie trzecie wolałoby mieć większą kontrolę nad jej budżetem. Jest nadzieja, choć może blada, że te tendencje się odwrócą, jeśli członkowie rodziny królewskiej będą postrzegani jako fajni.