Jednak François Hollande nie tyle wygrał z powodu swych zasług, ile dlatego, że większość Francuzów miała dosyć Sarkozy’ego. Dosyć jego hiperaktywności, wykorzystywania wszystkich prerogatyw własnych i cudzych do tego stopnia, że premier był zaledwie kimś w rodzaju szefa prezydenckiego gabinetu. Zmiana we Francji będzie oczywiście głębsza. Socjaliści – w prawdopodobnej koalicji z komunistami – przedstawią program socjalny, zwiększenie świadczeń, nowe miejsca pracy w oświacie. Czy nie pogłębi on jeszcze zadłużenia? Czy nie będzie to życie ponad stan w trudnym i niebezpiecznym momencie kryzysu?
W kampanii wyborczej François Hollande wzorował się na François Mitterrandzie, swym socjalistycznym poprzedniku, również wybranym po długim okresie rządów prawicowych, w maju 1981 r. Mitterrand, wraz z komunistami w rządzie, wdrożył hojny program społeczny, podwyższył płace minimalne, renty, emerytury, znacjonalizował banki. Sytuacja gospodarcza Francji pogorszyła się do tego stopnia, że socjaliści musieli po dwóch latach wykonać w tył zwrot, wrócić do polityki trzeźwiejszej, realistycznej. Znajomi socjaliści zapewniają mnie, że zwycięski Hollande będzie rozważnym Mitterrandem z 1983 r., a nie początkującym Mitterrandem z 1981 r.
Dziś partie polityczne we Francji przygotowują się już do „trzeciej tury” wyborów, to jest wyborów parlamentarnych, których termin wyznaczy nowy prezydent. Sarkozy nie poprowadzi swej partii do wyborów, a bardzo możliwe, że skrajna prawica Marine Le Pen, która nie opowiedziała się za Sarkozym, znów osiągnie dobry wynik. Grozi to dekompozycją formacji prawicowych, które muszą wyłonić nowe przywództwo.
W polityce europejskiej też zapowiadają się zmiany. Hollande zapowiedział renegocjacje z takim trudem wynegocjonowanego Paktu Fiskalnego. Nie chce go wprawdzie obalić, lecz uzupełnić jak „pakt wzrostu”, twierdząc, że nie wystarczy sama polityka oszczędności, lecz trzeba dodatkowego wysiłku, by pobudzić tak potrzebny wszystkim wzrost gospodarczy w Europie. Początkowo Hollande wydawał się być odosobniony. Dziś coraz więcej głosów, w tym zagranicznych, go popiera. To dobrze. Ale skąd wziąć na ten program pieniądze? Nawet opodatkowanie bogaczy na to nie wystarczy.