1.
Mała Joana nie rozumiała, dlaczego wszyscy wkoło zmówili się, żeby sprawiać jej przykrość, zamiast – jak pozostałym trzem siostrom – dawać powody do radości. Chciała nosić spodnie z głębokimi kieszeniami, rodzice upierali się, żeby nosiła sukienki i kapelusiki. Chciała chodzić z odkrytym torsem, tylko w szortach, rodzice na to, że „panience nie wypada”. Prezenty na urodziny i na gwiazdkę – koszmar. Dostawała lalki zamiast upragnionych samochodzików, biżuterię zamiast samolotów, perfumy zamiast futbolówki.
Uwielbiała grać w piłkę – plaże w Rio de Janeiro to najlepsze dla piłki kopanej miejsce na ziemi – ale chłopcy z podwórka, choć pozwalali grać, nie traktowali jej serio. Nikt z nią nie walczył zawzięcie o straconą piłkę. To ulgowe traktowanie wprawiało Joanę w przygnębienie.
Gdy miała siedem-osiem lat, doszła do wniosku, że wszystko, co jej się przytrafia, to nie skutek ludzkiej złośliwości. Po prostu świat myli się co do tego, kim jest. Mama zaprowadziła ją do psycholożki. Joana lubiła spotkania z miłą, grubą panią. Najbardziej to, że mogła się jej zwierzać. Ale lekarstwa na jej „dolegliwość” psycholożka nie znalazła.
Joana uciekła do świata fantazji: razem z siostrą Vanią bawiły się we wdowców. Postawiły namiot, który był ich domem, lalki – dziećmi, wyjście do szkoły – wyjściem do pracy. Dla Vani to była zabawa, dla Joany – życie prawdziwsze od rzeczywistego. Przyszły pierwsze zakochania – w dziewczynach. Sekretne, bez wzajemności. A potem koszmar, golgota: menstruacja. I tak dość późno, bo Joana miała 14 lat. Wiedziała już doskonale, że jej ciało kłamie duszy.