Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Mesjasz z Andów

Prezydent Correa - z mesjasza cesarz

Correa witany w Quito – nawet krytycy przyznają, że jest pracowity i obdarzony niebywałą charyzmą. Correa witany w Quito – nawet krytycy przyznają, że jest pracowity i obdarzony niebywałą charyzmą. Dolores Ochoa R./AP / Fotolink
Miał oddać państwo obywatelom i położyć tamę rozszarpywaniu kraju przez różne sitwy. A staje się caudillo w nowym stylu – nie w mundurze, lecz w markowym garniturze. Prezydent Ekwadoru Rafael Correa bardzo uwierzył w siebie.
Alberto Acosta wprowadził Correę do polityki. Mówią o nim „ojciec chrzestny prezydenta”. Teraz ich drogi się rozeszły.Guillermo Granja/Reuters/Forum Alberto Acosta wprowadził Correę do polityki. Mówią o nim „ojciec chrzestny prezydenta”. Teraz ich drogi się rozeszły.

Pies z kulawą nogą nie interesowałby się Ekwadorem i jego przywódcą, gdyby nie to, że ten mały andyjsko-amazoński kraj ma pokaźne złoża ropy, złota, uranu i paru innych minerałów. Dzięki temu 49-letni Rafael Correa, od kiedy doszedł do władzy pięć lat temu, wyjątkowo często budzi zainteresowanie gazet na całym świecie – „New York Timesa”, „El País”, „Economista” i wielu innych. Correa zamyka amerykańską bazę wojskową – news! Correa renegocjuje kontrakty z nafciarzami – news! Correa pozuje do zdjęcia z Hugo Chavezem – news! Parafrazując słowa klasyków cynizmu waszyngtońskiej polityki: od tego, w jakim humorze wstanie Correa, może zależeć los „naszej” ropy i „naszego” złota, które tylko przypadkowym zrządzeniem losu znajdują się poza terytorium USA.

Ostatni raz Correa znalazł się w centrum uwagi w lutym i marcu, gdy doprowadził do skazania trzech ludzi mediów. Redaktora, dziennikarza i właściciela największej gazety „El Universo” skazano na karę więzienia i drakońską grzywnę za obrazę głowy państwa. Niby sądy są niezależne, ale Correa chodził uparcie na rozprawy, a niedawne zmiany w prawie każą wątpić w niezależność sędziów. Kamieniem obrazy było to, że dziennikarz napisał o Correi: „DYKTATOR”. Jeszcze w trakcie procesu komentator udał się prewencyjnie na wygnanie do USA, a po wyroku redaktor gazety skrył się w ambasadzie Panamy, gdzie wychodził na taras i pozował fotografom. Na świecie podniósł się krzyk: stowarzyszenia obrony dziennikarzy, organizacje praw człowieka, pisarze i wydawcy to piętnowali Correę, to z niego drwili.

Polityka 21.2012 (2859) z dnia 23.05.2012; Świat; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Mesjasz z Andów"
Reklama