Ekwador – jeszcze do niedawna oaza spokoju w Ameryce Łacińskiej – zamienił się w jeden z najbardziej niebezpiecznych krajów na świecie.
Prezydent Noboa formalnie ogłosił stan wojenny i wymierzoną w grupy przestępcze operację o kryptonimie Feniks.
Wtargnięcie uzbrojonego mężczyzny do studia telewizyjnego i ucieczka dwóch bossów narkotykowych to tylko ostatnie rozdziały trwającego od ponad roku kryzysu, którego źródłem jest niewyobrażalnie słabe państwo.
Dziedzic wielkiej bananowej fortuny Daniel Noboa będzie zarządzać bananowym krajem. Ekwadorskie owoce skrywają niejedną mroczną historię.
Centroprawicowy kandydat na prezydenta Ekwadoru Fernando Villavicencio wychodził właśnie z mityngu wyborczego, gdy dosięgły go kule zamachowców. Zginął na miejscu.
Warunki, w jakich ludzie Północy przechodzą pandemię, mogą być marzeniem milionów ludzi Południa. Żyjemy trochę na innych planetach.
Zamknięte granice i ograniczenia w transporcie mocno uderzyły w syndykaty kryminalne. Niektóre przerzucają się na kontrabandę produktów medycznych, inne łączą siły.
Choć liczba zakażeń i zgonów jest tutaj niższa niż w USA czy Europie, pandemia przyniosła wiele negatywnych konsekwencji. Wzrost społecznych napięć może być dla kontynentu niebezpieczniejszy niż wirus.
Raport departamentu stanu USA nie pozostawia złudzeń. Rosyjskie kampanie dezinformacyjne dosięgły Ameryki Południowej, a fabryki trolli podgrzewały temperaturę ubiegłorocznych protestów.
Dopiero na dalekim Południu można przekonać się, czy fair trade – sprawiedliwy handel – to ruch, który zmienia życie ubogich, czy tylko fanaberia hipsterów z Europy.