Jeden odrzutowiec F-16 typu A/B kosztuje 25 mln dol. Podczas gdy sąsiednia Arabia Saudyjska kupuje je na tuziny, córka emira Kataru, 28-letnia księżniczka Al Majasa wolała jedno dzieło Paula Cezanne’a. Na zeszłorocznej aukcji Sotheby w Londynie to jej pełnomocnicy zapłacili 250 mln dol. za „Grających w karty” francuskiego impresjonisty. Zdaniem prasy amerykańskiej, także sprzedany w maju w Nowym Jorku „Krzyk” Edwarda Muncha, jedna z czterech wersji słynnego obrazu, pojawi się wkrótce w nowym Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Dausze. Dzieło poszło pod młotek po 12 minutach licytacji, a anonimowy nabywca zapłacił za nie 120 mln dol.
Katar liczy niewiele ponad 1,5 mln mieszkańców, ale rdzenni Katarczycy to tylko 250 tys. dusz. Pozostali to zagraniczni pracownicy najemni. Najmniejsze państwo muzułmańskie odważyło się jako jedyne naruszyć konserwatywne kanony islamu, dopuszczając niemal zachodni styl życia, także poprzez politykę kulturalną. Wprawdzie w przedrewolucyjnym Teheranie można było oglądać dzieła Alberto Giacomettiego i Henry’ego Moore’a, ale po upadku szacha „dekadenckie” obrazy powędrowały do szczelnie zamkniętych magazynów. Tym samym Katar pozostaje zjawiskiem unikatowym.
Po otwarciu w 2008 r. Arabskiego Muzeum Sztuki Współczesnej, zaprojektowanego przez amerykańsko-chińskiego architekta I.M. Pei’a, projektanta paryskiej Piramidy Luwru, Katar inwestuje teraz niebotyczne sumy w zbiory sztuki zachodniej. Zazdrośni sąsiedzi twierdzą, że są to jedynie działania mające zapewnić państwu bliskie stosunki z Zachodem, ale dziś to zachodni przywódcy stoją w kolejce na audiencję u emira Kataru.