Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Pijawka i arogant

Obama kontra Romney: ruszyła brutalna kampania

Obama stracił znaczną część swego elektoratu, kluczowego dla zwycięstwa w 2008 r. Obama stracił znaczną część swego elektoratu, kluczowego dla zwycięstwa w 2008 r. Joshua Roberts/Reuters / Forum
Mitt Romney znęcał się nad kolegami w szkole, a jego firma to wampir gnębiący ludzi pracy. Barack Obama to kryptomuzułmanin i socjalista, który chce przekształcić Amerykę w sklerotyczną Europę. W Stanach ruszyła kampania przed jesiennymi wyborami do Białego Domu.
Romney ma kłopoty z tradycyjną bazą własnej partii.Chang W. Lee/The New York Times/East News Romney ma kłopoty z tradycyjną bazą własnej partii.

Gdy urzędujący prezydent USA ubiega się o reelekcję, rozpoczęcie kampanii wyborczej to w zasadzie jego przywilej. Kandydat drugiej partii może dwoić się i troić, ale dopóki lokator Białego Domu nie ruszy w kraj, kampanii w zasadzie nie ma. Barack Obama rozpoczął ją pół roku przed wyborami, bo dopiero teraz skończyła się kampania prawyborcza w Partii Republikańskiej. Mitt Romney nie jest jeszcze oficjalnym kandydatem, ale pozostał sam na placu boju – z wyścigu wycofali się wszyscy rywale, nawet Rick Santorum poparł mormona, którego tak zaciekle zwalczał. Obama już wie, kogo ma pokonać w listopadzie.

Nie ma czego świętować

Tegoroczna kampania może pobić rekordy brutalności. Prezydent wydaje się na razie faworytem – większość sondaży wskazuje na jego przewagę nad byłym gubernatorem Massachusetts, posiadającym mnóstwo słabości i mankamentów. Ale nic nie jest przesądzone, gdyż gospodarka amerykańska jeszcze nie stanęła na nogi, 75 proc. Amerykanów sądzi, że kraj nadal tkwi w recesji, a 70 proc. uważa, że Ameryka zmierza w złym kierunku. Takie nastroje zwykle źle wróżą urzędującym przywódcom. A wszyscy obawiają się, że jeśli strefa euro się posypie, w Stanach będzie jeszcze gorzej. To szansa Romneya i obawa Obamy.

„Osama ibn Laden nie żyje, a General Motors żyje” – powtarza wiceprezydent Joe Biden i przypisuje tę zasługę Obamie. To zgrabny bon mot, ale jego siła perswazji słabnie. – Sprawy międzynarodowe będą odgrywały w tej kampanii drugorzędną rolę, chyba że dojdzie do wojny z Iranem, co jest na razie bardzo mało prawdopodobne – mówi prof. Larry Sabato, politolog z University of Virginia.

Polityka 21.2012 (2859) z dnia 23.05.2012; Świat; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Pijawka i arogant"
Reklama