Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Na co to NATO?

Po szczycie NATO w Chicago

Kiedy słyszymy o nadciągającym chaosie w Grecji, kruszeniu się eurolandu, wycofywaniu oszczędności z banków hiszpańskich i bezrobociu młodzieży – flagi i mundury na szczycie Sojuszu Północno-Atlantyckiego w Chicago wydają się nie z tej planety.

Wojsko nic nie pomoże na ceny benzyny, czynsze i opłaty. Zresztą znamy całą litanię narzekań. Że po zakończeniu zimnej wojny z ZSSR Sojusz stał się właściwie zbędny, że sojusznicy nie są prawdziwymi sojusznikami, bo każdy inaczej postrzega zagrożenia bezpieczeństwa (np. Włochy nie będą tak samo patrzeć na Rosję jak Polska, ani Polska nie będzie oceniać Iranu jak, powiedzmy, Turcja). Czy rzeczywiście jeden za drugiego nadstawi głowę w razie prawdziwego niebezpieczeństwa? Zresztą, po co wydawać tak ogromne pieniądze na samoloty i okręty wojenne, skoro wojna wydaje się na szczęście nie tylko nieprawdopodobna, ale i absurdalnie bezsensowna. Dajemy się wciągać w interwencje na odległych obszarach, z którymi nic nas gospodarczo nie łączy, nie zrobiliśmy nigdy na tych wyprawach najmniejszego interesu. I tak dalej.

Jednak przezorni wiedzą, że wojsko i bezpieczeństwo są jak polisa ubezpieczeniowa z trzeźwej – choć tak nieprzyjemnej – uwagi premiera Włodzimierza Cimoszewicza do powodzian. Poszkodowani nie ubezpieczali się zawczasu, a potem bezradnie oglądali się na państwo. Państwo, które się nie ubezpieczy – nie będzie się miało na kogo oglądać. Naszą polisą jest NATO, wszyscy dookoła ją wykupują i płacą składkę, Polska byłaby dziwolągiem, gdyby polegała tylko na sobie.

Sojusz właśnie obradował na szczycie w Chicago: na stole leżał tam główny referat sekretarza generalnego Andresa Fogha Rasmussena „Budowanie bezpieczeństwa w czasach oszczędności”. W 2011 r. aż 20 z 28 krajów Sojuszu zredukowało budżety wojskowe, na obronę w sumie wydano mniej o 22 mld dol. Właściwie sojusznicy utrzymują tylko jedno naprawdę wspólne przedsięwzięcie – system obserwacji i ostrzegania AWACS oraz samoloty transportowe – system zbyt drogi, by ktokolwiek pojedynczo udźwignął jego koszt.

Polityka 21.2012 (2859) z dnia 23.05.2012; Komentarze; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Na co to NATO?"
Reklama