Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Uduszeni podatkami

Kryzysowe samobójstwa włoskich biznesmenów

Happening organizacji La Destra w Rzymie. Powieszone kukły symbolizują ofiary włoskiego kryzysu. Happening organizacji La Destra w Rzymie. Powieszone kukły symbolizują ofiary włoskiego kryzysu. Alessandra Tarantino/AP / East News
Kryzys zbiera we Włoszech makabryczne żniwo: już 38 włoskich biznesmenów odebrało sobie życie od początku roku. Coraz częściej do dramatycznego kroku popycha ich bezduszny, bezkarny i niewypłacalny aparat państwa.
Arcybiskup Neapolu kard. Cresenzio Sepe porównał obecny kryzys do wojny światowej, której ofiarą padają narody i poszczególni ludzie.Epsilon68/Flickr CC by 2.0 Arcybiskup Neapolu kard. Cresenzio Sepe porównał obecny kryzys do wojny światowej, której ofiarą padają narody i poszczególni ludzie.

Luigi Fenzi odebrał sobie życie 15 maja. Prowadził z żoną firmę organizującą specjalistyczne kursy i szkolenia w firmach telekomunikacyjnych. Powiesił się w parku kilka kilometrów od domu w Saronno koło Mediolanu. W kieszeni miał list, w którym pożegnał się z rodziną i przyjaciółmi, prosił o wybaczenie i wyjaśniał: „Ogromne długi, brak pracy. Nie mam, z czego zapłacić swoim pracownikom. Próbowałem wszystkiego”.

Niemal wszyscy desperaci zostawiają po sobie kilka słów. Często żegnają się z życiem krótką sentencją. Miesiąc temu tonący w długach szef firmy budowlanej, zanim zastrzelił się po wizycie komornika, napisał na karteczce: „Godność jest ważniejsza od życia”. Nieco wcześniej mechanik zmuszony do zamknięcia swego warsztatu, zanim wyskoczył przez okno, zakończył list: „Bez pracy nie da się żyć”.

Nierzadko dramatyczny krok jest publiczną demonstracją o bardzo czytelnej wymowie. Giuseppe Campaniello dostał wezwanie do zapłacenia tak wysokich podatków, że pod koniec marca podjechał pod urząd skarbowy w Bolonii, oblał się benzyną i podpalił we własnym samochodzie. Inni przed śmiercią chcą być jak najbliżej Boga. 63-letni Arcangelo Arpino, właściciel firmy budowlanej pod Neapolem, zastrzelił się na parkingu Sanktuarium Matki Bożej w Pompejach. Zostawił trzy listy. W pierwszym przepraszał Matkę Bożą za odebranie sobie życia, w drugim prosił, by otoczyła opieką jego rodzinę. W trzecim wyjaśnił: „Zadusili mnie podatkami”. I opisał w szczegółach przebieg swojej prywatnej wojny z fiskusem, w której poniósł klęskę.

Państwo zastawia pułapkę

59-letni Giovanni Schiavon pożegnał żonę i córkę bilecikiem „Wybaczcie, nie dałem rady”.

Polityka 22.2012 (2860) z dnia 30.05.2012; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Uduszeni podatkami"
Reklama