Trzy czwarte Norwegów wolałoby, żeby Anders Breivik został uznany za poczytalnego i poszedł do więzienia. Prokuratorzy uznali jednak, że większą karą będzie dla niego zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym – morderca 77 osób chciał za wszelką cenę być traktowany poważnie, a tak jego zbrodnicza ideologia zostanie zakwalifikowana jako rojenia osoby niepoczytalnej. O tym, czy Breivik jest rzeczywiście chory, zdecyduje teraz sąd, ale oskarżony i tak nigdy nie wyjdzie na wolność. Podczas procesu oświadczył, że jest gotów popełnić kolejne zbrodnie, co daje podstawę do bezterminowego przedłużania zarówno kary, jak i leczenia.
Cokolwiek postanowi sąd, Breivik wyląduje w tej samej celi. Jeszcze przed procesem w więzieniu nieopodal Oslo ruszyła budowa specjalnego skrzydła, gdzie może być leczony albo osadzony. W zwykłej celi Breivik mógłby nie przeżyć doby, poza tym władze chcą zapewnić jego całkowite odosobnienie – by nie krzewił swojej ideologii i nie mógł cieszyć się niczyim zainteresowaniem. Jak sam mówił na procesie, jednym z motywów jego zbrodni była chęć nagłośnienia własnych poglądów. Dla Norwegów to jednak nie koniec tego ponurego spektaklu: po decyzji sądu, zaplanowanej na 24 sierpnia, dojdzie zapewne do apelacji. Obrońcy żądają uniewinnienia, bo Breivik przyznał się do czynów, ale nie do winy.