Jacek Żakowski: – Jak głęboki jest ten kryzys?
Tomáš Sedláček: – Najgłębszy. Sięga korzeni naszej cywilizacji.
Których korzeni?
Nawet przedbiblijnych. Na przykład Gilgamesza, najstarszego eposu, który w większości dotyczy gospodarki. Jeszcze w Starym i Nowym Testamencie ludzki świat jest całością. Nasz problem wynika między innymi z tego, że oddając władzę ekonomistom, naruszyliśmy integralność świata.
W jakim sensie?
Tradycyjne religie szukały równowagi między sferami życia. Większość Dekalogu reguluje stosunki gospodarcze. O co na przykład chodzi w obowiązku świętowania szabatu? O to, żebyśmy nie chcieli być wciąż efektywni. Żebyśmy robili przerwy w maksymalizowaniu i instrumentalizowaniu. A my dziś mamy za cnotę to, że Citi never sleeps. Przykazanie mówiące, byśmy nie pożądali żony bliźniego swego, interpretujemy dziś jako normę obyczajową. Ale gdyby chodziło o seks, po co by tam były woły, osły i inne rzeczy, „które jego są”?
Chodzi o własność, a nie o przyzwoitość?
O to, żebyśmy się nie zapamiętali w pożądaniu rzeczy. Ktoś policzył, że wartości ekonomiczne są w Starym Testamencie drugim, po bałwochwalstwie, najobficiej omawianym tematem. Jezus też mówił językiem ekonomii. Dwie trzecie jego metafor dotyczy gospodarki. I tak na początku były rozumiane. Chrześcijaństwo trafiło do Europy przez Grecję. W grece to samo słowo oznaczało „grzech” i „dług”. Słowa „odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” dla pierwszych chrześcijan znaczyły też: „odpuść nam nasze długi jako i my odpuszczamy dłużnikom”.