Afryka musi mieć swoją agencję kosmiczną, to ją wyzwoli spod technologicznej dominacji Zachodu” – takie życzenie wyraził ostatnio Omar al-Baszir, prezydent Sudanu. Ku sporemu zaskoczeniu zebranych na regionalnej konferencji ministrów komunikacji. Bo chociaż niektóre państwa kontynentu są już obecne na orbicie – krążą po niej po dwa satelity z Egiptu, Algierii, Nigerii i jeden z Angoli – a Unia Afrykańska zapowiedziała przed dwoma laty stworzenie miejscowego odpowiednika NASA, to analogiczny program w Chartumie jest jeszcze w powijakach.
Prawdziwe powody nagłego zainteresowania prezydenta kosmosem są bardziej przyziemne. Al-Baszir jest jedyną urzędującą głową państwa ściganą przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnie przeciw ludzkości. Polityk zarzuty wyśmiewa, ale jego służby nie pozwalają obserwatorom swobodnie przemieszczać się po ogarniętych wojną domową regionach. Dlatego na zlecenie fundacji, której najbardziej znaną twarzą jest George Clooney, aktywność w Sudanie z bezpiecznej wysokości monitorują prywatne satelity firmy DigitalGlobe. Tylko przez ostatni rok zrobiły zdjęcia masowych grobów i zrównanych z ziemią wiosek, które służą jako dowody prokuratorom w Hadze.