Na mentalnej mapie mieszkańca Singapuru Europa składa się głównie z Grecji. Nie dlatego, że to kolebka kultury antycznej; Grecja jako bankrut jest ulubionym tematem tutejszych gazet. „The Straits Times”, najważniejszy singapurski dziennik, prawie codziennie malowniczo opisuje, jak Grecja upada. Teksty ilustrowane są zdjęciami bezdomnych ateńczyków grzebiących w śmietnikach. Z tej perspektywy cała Europa wygląda jak śmietnik narodów. Na mapie są jeszcze Niemcy – kraj, który nie chce wydawać pieniędzy na ratowanie Grecji, i Anglia – kraj, gdzie gra się namiętnie w piłkę nożną. Ostatnio Singapurczycy zauważyli jeszcze kolejnych kandydatów do bankructwa – Włochów i Hiszpanów. Na tym zainteresowanie się kończy.
Publicyści „The Straits Times” niby załamują ręce nad tragedią tej biednej i pozbawionej perspektyw części świata, ale trudno nie wyczuć w tym nuty satysfakcji i triumfalizmu. Satysfakcji, że maleńki kontynent nie rządzi już światem. I triumfalizmu nowych władców ludzkości – Azjatów. Kiedy ktoś nie podziela ich perspektywy, napominają go. Pouczają choćby Aung San Suu Kyi, legendarną liderkę birmańskiej opozycji, że w pierwszą podróż wybrała się do Europy. Są zdziwieni, dlaczego nie odwiedziła Pekinu. „Pani powinna spoglądać na Azję, nie na Europę” – brzmiał tytuł tekstu Kishore’a Mahbubaniego w „Financial Times”, przedrukowywany potem w „The Straits Times”.
Były singapurski dyplomata wyprawę Suu Kyi do Europy nazywa poważnym błędem. Bo Europa to dogorywający kontynent i wiara, że pomoże Birmie w budowaniu przyszłości, jest absurdalna.