W naukach oraz technikach kosmicznych nie jesteśmy nowicjuszami. Nasze przyrządy w misji CASSINI dotarły do Saturna, a następnie wylądowały na jego księżycu – Tytanie i dokonały ważnych pomiarów. Na próbniku Rosetta do komety Czuriumow-Gierasimienko leci polski penetrator MUPUS. Mieliśmy przyrządy na sondach Mars Express i Venus Express. Mamy swoje przyrządy w kosmicznym obserwatorium Herschella. Polskie czujniki promieniowania rentgenowskiego, które zostały umieszczone na satelicie CORONAS-F, okazały się znacznie dokładniejsze od czujników z NASA. Detektory podczerwieni skonstruowane w Ożarowie pod Warszawą pracują na największym łaziku kosmicznym – Curiosity, który niedawno wylądował na Marsie.
Czyli uczestniczymy w badaniach kosmicznych i to już od wielu lat, więc co zmieni nasze formalne członkostwo w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA)? Po pierwsze będziemy musieli płacić składki, a do tego jednorazowe wpisowe – w sumie na początek 140 mln zł. Potem co rok – około 100 mln. Czy w czasach kryzysu to dobry pomysł? Jego przeciwnicy argumentują, że niewiele się zmieni, poza tym, że będziemy zasilać Agencję corocznymi składkami. Ale czy rzeczywiście?
Współczesny świat technologicznie najwięcej zawdzięcza właśnie badaniom kosmicznym. Telekomunikacja satelitarna, teledetekcja wszystkiego, co dzieje się na wybranym terytorium ziemskim, nowoczesne materiały, meteorologia, geodezja, techniki fotowoltaiczne – dzisiaj żadna z tych dziedzin nie mogłaby istnieć bez kosmosu. Poza tym największe agencje kosmiczne takie jak NASA, ESA czy JAXA mają dalekosiężne plany. Powrót na Księżyc, nie tylko po to by budować na nim bazę dla misji dalszych, ale także by pozyskiwać niezwykle ważny z punktu widzenia przyszłej energetyki hel 3. Eksplorowanie asteroid, które są niezwykle bogate w cenne pierwiastki, w tym ziem rzadkich.